Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
każdemu człowiekowi i każdemu narodowi czas oraz sposobność ku temu, by pozostawił za<br />
sobą ten dziecięcy, chłopięcy wiek. I wreszcie, że każdy, kto mimo to trwa w niedojrzałości i<br />
nie chce kroczyć naprzód, traci prawo do dalszego istnienia. Wielki Manitou jest litościwy,<br />
ale jest również sprawiedliwy. Chciał, by również Indianie byli litościwi, szczególnie w<br />
stosunku do swych własnych współbraci. Kiedy jednak Indianie nie chcieli przestać się<br />
nawzajem tępić, posłał im blade twarze...<br />
— Aby tym szybciej się nas pozbyć! — wpadł mi w słowo Algongka.<br />
Obydwaj z widocznym napięciem czekali na moją odpowiedź.<br />
— Nie, po to, by was ratować — odparłem. — Sa-go-je-wat-ha zrozumiał to i chciał, by<br />
jego lud również to zrozumiał, ale nikt nie chciał go słuchać. Jednak nawet dziś nie jest za<br />
późno na ratunek, o ile Indianie zdołają przemienić się z dzieci w mężów.<br />
— A więc wojowników? — zapytał Algongka.<br />
— O, nie! Bo zabawa w wojnę jest dla czerwonej rasy najpewniejszym dowodem na to,<br />
że nie wyszła z wieku dziecinnego i że jej miejsce muszą zająć ludzie o wyższych dążeniach.<br />
Stać się mężem nie znaczy stać się wojownikiem — znaczy stać się osobą. Wielki wódz<br />
Seneków, na którego grobie stoimy mówił o tym wielokrotnie. Powtarzam to raz jeszcze, a<br />
usłyszycie w tym nie mój głos, lecz jego. Jeżeli pójdziecie za jego wskazaniami, znaczyć to<br />
będzie, że dla was nie umarł, ale żyje i w was dalej będzie żyć!<br />
Uchyliłem kapelusza, aby się oddalić. Wtedy ku memu zdumieniu odezwała się<br />
Serduszko. Powiedziała:<br />
— I weźcie te dwa kwiaty. Nie są ode mnie, lecz od niego! Kwiaty zrozumienia, dobroci i<br />
miłości, którymi niegdyś obdarował swój lud, są zwiędłe tylko pozornie, ich woń jednak<br />
pozostała. Popatrzcie, jak promienie słońca cicho i powoli przesuwają się, by oświetlić i<br />
ogrzać wykute w kamieniu imiona! Posłuchajcie szeptu liści, spośród których słońce<br />
wypłoszyło cień! Ten grób nie jest martwy. Chodźmy!<br />
Wręczyłem każdemu po jednym kwiacie.<br />
— Zostańcie z nami! — poprosił Athabaska.<br />
— Tak, zaczekajcie jeszcze — przyłączył się do niego Algongka. — Skoro go kichacie,<br />
macie prawo do tego miejsca.<br />
— Poczekamy — odpowiedziałem. — Jestem jego przyjacielem, wy zaś braćmi. To<br />
miejsce należy do was. My mamy jeszcze czas.<br />
Odeszliśmy nie oglądając się za siebie. Kiedy znaleźliśmy się na tyle daleko, że stracili<br />
nas z oczu, Serduszko zapytała:<br />
— Mam nadzieję, że nie popełniliśmy żadnego błędu.<br />
— Nie — odparłem. — Dlaczego?<br />
— Ty przy pierwszym spotkaniu wygłosiłeś całą mowę, a ja nawet obdarowałam<br />
kwiatami tych całkowicie obcych mi ludzi. Czy tak zachowuje się lady?<br />
— Pewnie nie. Ale nie przejmuj się tym! Bywają chwile, kiedy takie uchybienia są<br />
najlepszym rozwiązaniem. Wobec kogoś innego nie wygłaszałbym żadnej “mowy“, sądzę<br />
jednak, że potrafię postępować z Indianami, a poza tym trzeba wziąć poprawkę na<br />
specyficzne okoliczności, które nie tylko pozwalały, nawet zobowiązywały do tego, by<br />
powiedzieć coś więcej. O słuszności naszego postępowania świadczy również sukces, jaki<br />
niewątpliwie odnieśliśmy. Prosili byśmy zostali. Pomyśl! Zostali na tym grobie! W ich —<br />
wodzów — obecności! To wyróżnienie, wyróżnienie ogromne! W ich przekonaniu<br />
zachowaliśmy się bardzo dobrze. Nie, na pewno nie popełniliśmy żadnego błędu.<br />
Po powrocie do hotelu okazało się, że się nie myliłem. Było już pod wieczór, bo drogę<br />
powrotną odbyliśmy statkiem, nie koleją. Natychmiast zjawił się kelner i przywitawszy nas,<br />
jeszcze chyba niższym niż zwykle ukłonem, powiedział: