10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

własne i zachowywał się, jakby mówił o znajomych, a nie o swojej rodzinie. Jednak moim<br />

zdaniem chodzi również o niego. Miał niewyobrażalnie smutne spojrzenie. Robił wrażenie<br />

przyzwoitego człowieka, tak że naprawdę było mi przykro, że nie mogę mu udzielić jakiejś<br />

konkretnej pomocy.<br />

— Ale przynajmniej podtrzymałeś go na duchu?<br />

— Tak, dałem mu kilka rad, powiedziałem parę słów pociechy. Pomyśl jednak — tyle<br />

nieszczęścia: matka się otruła, ojciec zniknął bez śladu. Spośród pięciorga dzieci, samych<br />

synów, żyje jeszcze tylko dwóch. Obydwaj się ożenili, ale żony ich zostawiły, gdyż u dzieci<br />

mania samobójcza wystąpiła już w wieku dziewięciu, dziesięciu lat i rozwinęła się do tego<br />

stopnia, że tylko jedno dożyło lat szesnastu.<br />

— Zginęły więc wszystkie?<br />

— Tak, wszystkie. Tylko owi dwaj bracia pozostają jeszcze przy życiu. Ale ci walczyć<br />

muszą dzień i noc, i nie sądzę, by któryś z nich okazał się na tyle silny, by przemóc w sobie<br />

tego demona.<br />

— Straszne!<br />

— Tak, straszne! Ale równie straszne co zagadkowe! Ta nieszczęsna mania dręczy ich<br />

dopiero od dwóch pokoleń; wcześniej niczego takiego w rodzinie nie było. Niestety nie<br />

dowiedziałem się, u kogo się najpierw pojawiła — czy u matki, która się otruła, czy u<br />

zaginionego ojca. Nie dowiedziałem się również, czy choroba ta wystąpiła w związku z<br />

jakimś wydarzeniem, na tyle ważnym i tragicznym, że mogło wywołać psychiczny wstrząs.<br />

To byłby przynajmniej jakiś trop. Ostatecznie musiałem się więc ograniczyć do zalecenia mu<br />

wytężonej pracy fizycznej i umysłowej, sumiennego wykonywania obowiązków i<br />

przeplatania go chwilami pogodnej acz nie prymitywnej rozrywki, a przede wszystkim<br />

wytrwałego ćwiczenia i hartowania charakteru oraz siły woli, od czego tutaj najwięcej zależy.<br />

— Dowiedziałeś się, czym się rodzina zajmowała?<br />

— Tak, to było jedno z najważniejszych pytań, jakie musiałem zadać. Zaginiony ojciec<br />

był westmanem, osadnikiem, traperem, poszukiwaczem złota i w ogóle kimś tego pokroju.<br />

Część z tego, co mu się udało zarobić przywoził od czasu do czasu do domu. Były to często<br />

całkiem pokaźne sumy. Miał swoje dziwactwo — chciał zostać milionerem. To mu się<br />

wprawdzie nie udało, ale rodzina nie cierpiała biedy. Synowie założyli wspólnie duże<br />

przedsiębiorstwo. Coś z końmi, bydłem, owcami i świniami...<br />

— Pewnie nie mogło się obyć bez szlachtowania zwierząt na wielką skalę? — wpadłem<br />

mu w słowo.<br />

— Zgadza się!<br />

— Przy takim schorzeniu to mogło tylko pogorszyć sytuację!<br />

— Bez wątpienia! Masowa rzeź bydła! Gorące opary krwi! Nieustanny odór mięsa,<br />

również gnijącego! W takich warunkach człowiek uodparnia się na odruchy współczucia! A<br />

tym się właśnie karmi demon! Powiedziałem o tym Amerykaninowi całkiem otwarcie i<br />

ostrzegłem przed konsekwencjami. Odpowiedział, że doszedł do podobnych wniosków i był<br />

nawet doradcą i pełnomocnikiem obu braci w sprawach związanych ze sprzedażą<br />

przedsiębiorstwa. Sprzedali je w zeszłym roku, ale dolegliwość nie tylko nie ustała, ale nawet<br />

nie zelżała. Ale! Opowiadam o tak późnej porze o rzeczach, które i wam, i mnie mogą<br />

zakłócić nocny wypoczynek. Proszę o wybaczenie! Będę na tyle sprytny, że się ulotnię nie<br />

czekając aż mnie sami wyrzucicie. Dobrej nocy.<br />

Przerwał nagle i opuścił nas tak szybko, jak to mu się nigdy nie zdarzało. Tak samo nagłe<br />

było zresztą całe jego zjawienie się. Odniosłem wrażenie, jakby odwiedził nas o tej<br />

niezwykłej porze po to tylko, by zwrócić naszą uwagę na osobę Amerykanina. Serduszko<br />

miała podobne odczucie.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!