Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
na froncie swojej marynarki i zdjąwszy ją z siebie zabrał się do szycia. Zebulon śledził każdy<br />
jego ruch z ogromną uwagą. Na jego twarzy malowało się to szyderstwo, to ogromne,<br />
bojaźliwe napięcie. Hariman nie miał w szyciu żadnej wprawy. Już po kilku przeciągnięciach<br />
nici musiał na powrót odrywać gwiazdę. Wkrótce historia powtórzyła się. Zaczął się<br />
niecierpliwić.<br />
— Wygląda na to, że nie robię nic dobrego. Ale ja to i tak zrobię! — złościł się.<br />
— A może mnie pan pozwoli przyszyć gwiazdę? Zrobię to szybciej i bez trudu.<br />
— Naprawdę, pani Burton? Byłoby to bardzo miło z pani strony! Proszę bardzo — oto<br />
marynarka, gwiazda i złożony papierek, który ma się pod nią znaleźć, a do tego nożyczki, igła<br />
i cała reszta! Proszę tylko nie rozkładać papieru i nie czytać, co napisałem!<br />
Serduszko umieściła papier w odpowiednim miejscu i z największą starannością zaczęła<br />
przyszywać na nim skórzaną gwiazdę. Dwanaście ramion wymagało dłuższej pracy.<br />
— Ja sobie tyle trudu nie chciałem zadać — przyznał Hariman. A po chwili jakby do<br />
siebie dodał: — To niesamowite! Kiedy pisałem to imię, czułem się, jakbym podpisywał<br />
własny wyrok śmierci. A mimo to było mi bardzo lekko i dobrze na duszy!<br />
Zebulon był w najwyższym stopniu skupiony. Nie spuszczał oczu z mojej żony, ale<br />
bardziej interesowała go jej twarz niż pracująca ręka. Od czasu do czasu zamykał oczy, jakby<br />
go coś w środku bolało. Nagle — o dziwo! — dostrzegłem, że z czoła ścieka mu coś kropla<br />
po kropli! Czyżby się tak pocił? Jego ręce chwyciły kurczowo skórę zająca. Również Zebulon<br />
zdawał się działać wbrew własnej woli. Wziął nożyczki i za przykładem brata wyciął ze skóry<br />
dwunastoramienną gwiazdę. Robił to z ogromnym ociąganiem i w jakimś wewnętrznym<br />
rozdarciu — niemal jak we śnie. Obciął sierść i z wielkim wahaniem podsunął Serduszku<br />
mówiąc:<br />
— Proszę, pani Burton, mnie też!<br />
— Przyszyć?<br />
— Przyszyć — skinął głową.<br />
— Razem z papierkiem?<br />
— Tak, z papierkiem i imieniem. Zaraz napiszę.<br />
— A więc jednak! Mówiłem ci! — zawołał Hariman.<br />
— Milcz! — warknął na niego Zebulon. — Nie robię tego, bo ty tego chciałeś, tylko<br />
dlatego, że sam tego chcę! Ja też potrafię kogoś ochronić! Jasne?<br />
— Ale kogo? — spytał Hariman.<br />
— To moja sprawa! Ty mi też nie powiedziałeś kogo? A teraz nie dowiesz się, co ja<br />
napisałem!<br />
Wziął pióro i papier i zaczął pisać. Musiało to być krótkie imię liczące parę tylko sylab,<br />
zanim je jednak napisał minęło sporo czasu. Kilkakrotnie przerywał pisanie. Wciągał głęboko<br />
powietrze. Wreszcie skończył, poczekał aż atrament wyschnie i kilkakrotnie złożywszy<br />
papierek podał go Serduszku.<br />
Bracia pozornie nie zrobili niczego nadzwyczajnego. Niejeden nazwałby to na moim<br />
miejscu dziecinadą i zabawą. Mnie jednak zupełnie nie było do śmiechu. Miałem wrażenie, że<br />
w obu przypadkach zaistniał jakiś wewnętrzny przymus, któremu żaden z braci nie potrafił się<br />
przeciwstawić.<br />
Kiedy Serduszko skończyła pracę, bracia założyli z powrotem marynarki. Patrzyli na<br />
siebie — najpierw poważnie, niemal wrogo, potem coraz przyjaźniej. Wreszcie Hariman<br />
roześmiał się. Zebulon tylko się uśmiechnął.<br />
— Wiesz, kim teraz jesteś? — spytał Hariman.<br />
— Jestem <strong>Winneto</strong>u.