Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Niagarą z Atabaską i Algongką — wodzami...<br />
— Z Atabaską? — podchwycił Młody Orzeł z radosnym niedowierzaniem.<br />
— Tak.<br />
— I Algongką?<br />
— Z nim również. Byli razem.<br />
Młody Orzeł aż skoczył do góry. Przepełniało go tak wielkie uniesienie, że zupełnie<br />
zapomniał o niepisanym prawie, które zabrania Indianinowi okazywania zarówno bólu, jak i<br />
radości.<br />
— Byli więc razem! Razem! — wykrzyknął. — Aby się spotkać jeden z nich musiał<br />
odbyć daleką, trudną podróż! Potem przybyli razem nad Niagarę, ten wielki, wstrząsający<br />
obraz naszej przeszłości i teraźniejszości. A potem? Czy wie pani dokąd chcieli się potem<br />
udać?<br />
— Na Górę <strong>Winneto</strong>u.<br />
— Czy to prawda? Czy jest pani zupełnie tego pewna, pani Burton?<br />
— Absolutnie! — zapewniła go Serduszko, a ja przytaknąłem. Młody Orzeł złożył wtedy<br />
ręce, podniósł wzrok jak do modlitwy i powiedział tonem prawdziwej i głębokiej radości:<br />
— Na Górę <strong>Winneto</strong>u! Ocalona... ocalona!<br />
— Co lub kto? — zapytała moja wścibska Klara, której tym razem nie chciałbym<br />
nazywać nawet Klareczką.<br />
Zwlekał chwilę z odpowiedzią — w końcu jednak siadając powoli z powrotem na ziemię<br />
powiedział:<br />
— Wielka myśl, idea, która miała się podnieść z głębin Niagary. To ona została ocalona.<br />
— A więc już ją macie? Już ją odnaleźliście?<br />
— Jej nie trzeba było znajdować! Była tam od tysięcy lat. Porwana została przez wielki<br />
upadek, wciągnięta w wielki wir Niagary. Jednak nie roztrzaskała się i nie rozprysła jak my,<br />
lecz właśnie w momencie, gdy wydawało się, że woda pochłonęła ją na zawsze, wypłynęła<br />
spośród spienionych odmętów czysta i cudownie lśniąca. Wypłynęła, by przejęli ją i<br />
zatrzymali potomkowie tych, którzy niegdyś nie uznali za warte zachodu otoczenie jej stałą<br />
troską.<br />
Indianin mówił w porywającym uniesieniu. Widać było i słychać, że całym swym<br />
umysłem i sercem przylgnął do tej sprawy. Również wścibska Klara stała się dla mnie na<br />
powrót Klareczką a nawet Serduszkiem, kiedy zachwycona krzyknęła:<br />
— Wiem, o co ci chodzi! Znam tę wielką, zbawczą myśl!<br />
— To zgoła niemożliwe — zaprzeczył Młody Orzeł.<br />
— O nie! Znaliśmy tę myśl prawdopodobnie o wiele wcześniej niż ty! Nie chodzi<br />
przecież o nic innego jak o prawo Dżinnistanu: każdy człowiek ma stać się aniołem drugiego<br />
człowieka! Czy tak?<br />
Przez jego twarz przemknął wyraz ogromnego lecz radosnego zdumienia.<br />
— Tak, tak! — krzyknął. — Zrozumiała mnie pani! Jak to było możliwe, pani Burton?<br />
— Dzięki temu właśnie, że jak wspomniałam, prawo to również nam jest znane —<br />
odpowiedziała. — A także dlatego, teraz słuchaj mnie uważnie, że Dzinnistan i królowa<br />
Marimeh nie są dla nas niczym obcym, choć, jak twierdzisz, wiedzieli o nich wyłącznie<br />
czerwonoskórzy.<br />
Młody Orzeł nie wiedział, co na to powiedzieć. Patrzył tylko na mnie pytająco.<br />
— Ona się nie myli — potwierdziłem. — Znamy nawet prawdziwe imię królowej.<br />
Nazywała się nie Marimeh, a Marah Durimeh. Te pięć sylab skrócono na przestrzeni wieków<br />
do trzech.