10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Ktoś mocno zastukał w drzwi.<br />

— Proszę wejść! — krzyknęła, sama sobie przerywając. Któż to był taki? Oczywiście,<br />

Pappermann!<br />

— Za przeproszeniem! — usprawiedliwiał się. — Tam na dole usłyszałem okrzyk<br />

wojenny Siouxów Ogellahów i chciałem... pomyślałem... wydało mi się... i... i... mister<br />

Shatterhand! Hallo, welcome, welcome!<br />

Rozpoczął z werwą swoją przemowę, na mój jednak widok zająknął się kilkakrotnie, po<br />

czym rozpoznawszy mnie rzucił się z radością w moim kierunku. Rozpostarł ramiona, jakby<br />

chciał mnie uściskać i ucałować, następnie jednak uznał widocznie, że nie byłoby to na<br />

miejscu i chwycił mnie tylko za ręce. Przyciągał raz po raz mocno do serca i do ust, wydając<br />

z siebie wszelkie możliwe okrzyki najprawdziwszej i najserdeczniejszej radości i od czasu do<br />

czasu oglądając mnie pełnymi łez oczyma; słowem zdawało się, że jego zachwyt nie ma<br />

granic . Mówi się, że nie wypada człowieka porównywać ze zwierzęciem, to jednak<br />

wyglądało naprawdę na demonstrację nieopisanej miłości wiernego psa, który widząc swego<br />

pana skacze wokół niego skowycząc z zachwytu i sam już nie wie, co ma ze sobą zrobić.<br />

Serduszko miała łzy wzruszenia w oczach i nawet ja musiałem się mocno wziąć w karby, by<br />

zachować na zewnątrz spokój.<br />

— Czyż to nie pan skowyczał, mister Shatterhand? — zapytał, kiedy minęło pierwsze<br />

uniesienie.<br />

— Tak, ja! — przyznałem.<br />

— Wiedziałem! Wiedziałem! To mógł być tylko ktoś taki jak pan!<br />

— Tak, tylko ktoś taki jak ja — uśmiechnąłem się. Na pewno nie moja żona, jak pan<br />

słusznie powiedział koledze.<br />

— Pańska żona? Do diabła! Zupełnie zapomniałem, jak się należy zachować! Jest<br />

dobrym obyczajem prerii przywitać się najpierw z niewiastą, a potem dopiero z mężczyzną!<br />

Za przeproszeniem! Już się poprawiam!<br />

Spróbował ukłonić się z wielką elegancją i oddaniem. Odezwałem się do niego w naszym<br />

ojczystym języku:<br />

— Może pan rozmawiać z nią po niemiecku; jest Niemką.<br />

— Niemką? W dodatku Niemką! W takim razie ucałuję pani dłoń. Albo lepiej od razu<br />

obydwie!<br />

Uczynił to z niedźwiedzim może wdziękiem, ale na pewno z najlepszymi intencjami.<br />

Potem natychmiast zaczął mnie wypytywać o moje losy i chciał powiedzieć o swoich, ja nie<br />

podjąłem jednak tematu, gdyż taka rozmowa wymaga odpowiedniej ilości wolnego czasu i<br />

właściwego nastroju. Zaproponowałem, by zjadł z nami posiłek i poprosiłem, by powiadomił<br />

kucharkę, że chcemy jeść w ogrodzie i to dopiero za godzinę. Tymczasem pójdę z żoną na<br />

spacer zobaczyć miasto, w którym towarzysz moich dawnych lat jest właścicielem takiego<br />

pięknego hotelu.<br />

— Nie jest, a był — poprawił mnie. — Opowiem o tym panu.<br />

— Może jednak nie teraz, a nieco później! Dołączam do tego prośbę, by mówił pan jak<br />

najmniej o naszych wspólnych wspomnieniach. Nikt tutaj nie powinien dowiedzieć się ani jak<br />

się nazywam, ani też że jestem Niemcem.<br />

— Jaka szkoda! — przerwał mi. — Już miałem wszystko o panu opowiedzieć...<br />

— To absolutnie niedopuszczalne! — wpadłem mu w słowo. — Natychmiast bym<br />

wyjechał i nigdy więcej z panem nie zobaczył. Może pan co najwyżej powiedzieć, że jestem<br />

również starym westmanem...<br />

— I to sławnym, bardzo sławnym!

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!