Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Kiedy obudziliśmy się, Inczu-inta przywitał nas wiadomością, że Entersowie dłuższy już<br />
czas czekają na widzenie z nami. Zaprosiliśmy ich do środka i przywitaliśmy przyjaźnie.<br />
Zdawali się być bardzo zakłopotani. Nie wiedzieli, jak zacząć rozmowę. Ułatwiłem im to<br />
zadając pytanie:<br />
— Chcecie nam pewnie powiedzieć, że dziś wieczorem mamy umrzeć?<br />
Bracia drgnęli przerażeni, ja zaś mówiłem dalej:<br />
— Czarownicy uciekli i mają zamiar przejść przez jaskinię z czterotysięcznym wojskiem,<br />
aby zaatakować nas dzisiaj wieczorem. Od drugiej strony uderzyć na nas mają robotnicy pod<br />
przywództwem Darky'ego. Czerwonoskórzy dadzą im sygnał do ataku wystrzałem — z<br />
chwilą gdy sami dotrą do wodospadu. Ten wystrzał ma być również dla was znakiem do tego,<br />
aby zamordować mnie i moją żonę. Robotnicy mają uporać się z wodzami i resztą naszych<br />
zwolenników.<br />
Entersowie patrzyli w osłupieniu. Żaden z nich nie mógł wydusić z siebie ani słowa.<br />
— No i co? — zapytała Serduszko. — Jak się wam to podoba? Czy wszystko się zgadza,<br />
czy też chcecie temu zaprzeczyć?<br />
Zebulon odpowiedział:<br />
— Zaprzeczyć? Ani trochę! Przyjechaliśmy tu właśnie po to, aby was ostrzec! Nie<br />
odzywamy się, bo tak nas zdumiewa, że już o wszystkim wiecie! O wszystkim! To jakaś<br />
niesamowita tajemnica!<br />
— Tajemnica? Pshaw! — powiedziałem. — Od samego początku wiedzieliśmy we<br />
właściwym czasie o wszystkim co się dzieje. O wiele zresztą lepiej niż wy. Nareszcie to do<br />
was dotarło! Wiemy więc również i o tym planie. Wiemy nawet, że wczoraj w kantynie,<br />
kiedy Tusahga Saricz i To-kei-czun wyszli z izby, postanowiliście przyjechać i powiedzieć<br />
nam o wszystkim.<br />
— Jak to możliwe? Nie siedział pan przecież pod stołem!<br />
— O nie! To byłoby zbyt uciążliwe! Ludzie udający naszych nieprzyjaciół sami nam o<br />
wszystkim opowiadają. Cieszcie się, że jesteście względem nas uczciwi. W przeciwnym razie<br />
to was dosięgłyby dzisiaj wieczorem nasze kule.<br />
— Jeśli o to chodzi, to nie przeszkadzałaby nam specjalnie świadomość, że jutro nie<br />
będzie nas już wśród żywych! My nie wiemy co to szczęście. Odziedziczyliśmy po ojcu<br />
przekleństwo.<br />
— Nie przekleństwo, a błogosławieństwo! — zaprzeczyłem.<br />
— Co ma pan na myśli? — zapytał Zebulon.<br />
— Błogosławieństwo polegające na zadośćuczynieniu postępkom ojca i tym samym<br />
uwolnieniu go od nich.<br />
— Pan w to wierzy, mister Shatterhand?<br />
— Tak.<br />
— Naprawdę? Niech pan będzie ze mną szczery!<br />
— Absolutnie!<br />
— Bogu niech będą dzięki! A więc nasze życie ma jakiś sens! W takim razie warto je<br />
dźwigać. Wie pan więc już, że mamy za zadanie znaleźć się dziś wieczorem w waszej<br />
bezpośredniej bliskości?<br />
— Tak.<br />
— Czy pozwoli pan na to?<br />
— Chętnie.<br />
— Ufa nam pan?<br />
— Jesteśmy pewni waszej uczciwości.