10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Na Górze <strong>Winneto</strong>u. Tatella-Sata<br />

Było to już około tygodnia później. Spędziwszy noc nad dolnym biegiem Klekih Toli,<br />

jechaliśmy od wczesnego ranka dalej wzdłuż brzegu rzeki. Klekih Toli oznacza w języku<br />

Apaczów tyle co "biała rzeka". Spływa ona z Góry <strong>Winneto</strong>u w licznych kaskadach i<br />

zawdzięcza swą nazwę białemu, spienionemu nurtowi. Ma głębokie koryto o wysokich,<br />

stromych brzegach porośniętych w górnych partiach lasem, a bliżej wody zaroślami. Na<br />

zboczach potężnego masywu Góry <strong>Winneto</strong>u Biała Rzeka tworzy kilka wodospadów, które<br />

nadają całemu otoczeniu szczególny charakter.<br />

Było nas czworo: Serduszko, Młody Orzeł, Pappermann i ja. Entersów nad Ciemną Wodą<br />

nie spotkaliśmy; nie mieliśmy zresztą powodów dążyć do takiego spotkania. Wiedzieliśmy i<br />

tak, że prędzej czy później znowu się na nich natkniemy. Kakho-Oto zjawiła się nazajutrz po<br />

naradach w Domu Śmierci, by nas powiadomić, że w obozie czerwonoskórych nie zaszło nic<br />

szczególnego. Nie pytała, czego dowiedzieliśmy się. Dlatego nie chcąc, by popadła w konflikt<br />

ze swymi plemiennymi zobowiązaniami pominęliśmy całą sprawę milczeniem, w<br />

szczególności zaś fakt, że mam w swym posiadaniu wodzowskie amulety. Im mniej osób o<br />

tym wiedziało, tym lepiej było dla nas. Wieść o naszym rychłym wyjeździe najwyraźniej<br />

sprawiła jej przykrość. Chętnie by nam towarzyszyła, rozumiała jednak, że byłaby większym<br />

obciążeniem niż pomocą i że więcej mogła dla nas zrobić pozostając wśród Kiowów.<br />

Uzgodniliśmy, że spotkamy się na Górze <strong>Winneto</strong>u.<br />

Góra była już bardzo blisko, choć dla nas, jadących głębokim korytem rzeki, pozostawała<br />

ciągle niewidoczna. Od Ciemnej Wody prowadziła na Górę <strong>Winneto</strong>u również inna,<br />

wygodniejsza droga, z której jednak zrezygnowaliśmy, spodziewając się, że w obecnym<br />

momencie będzie znacznie bardziej uczęszczana. Chcieliśmy uniknąć niepotrzebnych spotkań<br />

i, o ile to możliwe, dotrzeć do celu zupełnie dla innych niespodziewanie. Dlatego<br />

zmierzaliśmy ku Górze od mniej przystępnej strony. Aby jednak nie rozminąć się z celem,<br />

musieliśmy w końcu wjechać w koryto Klekih Toli, które okazało się dość uczęszczanym w<br />

obecnym czasie szlakiem. Dowodziły tego liczne ślady stóp i kopyt końskich. Wkrótce<br />

zobaczyliśmy i ludzi — czterech Indian przykucniętych między zaroślami, w miejscu,<br />

którego nie dało się ominąć. Ich konie pasły się nad wodą. Nie nosili żadnych malowideł, a z<br />

uzbrojenia mieli ze sobą tylko włócznie. Mimo to od razu zorientowałem się, że to Komańcze<br />

Pohonim. Na nasz widok stanęli przyglądając się nam badawczo. Był to posterunek<br />

wystawiony w celu kontroli przyjezdnych. Młody Orzeł przejechał nie zatrzymany<br />

pozdrawiając ich w milczeniu. Nam jednak zagrodzili drogę.<br />

— Dokąd jadą moi biali bracia? — zapytał najstarszy z wartowników.<br />

— Na Górę <strong>Winneto</strong>u — odparłem.<br />

— W jakim celu?<br />

— Chcemy się spotkać z Old Surehandem.<br />

— Nie ma go tam dzisiaj.<br />

— I z Apanaczką, wodzem Komanczów Pohonim.<br />

— Jego również nie ma. Wyjechali obydwaj.<br />

— A więc zaczekam, aż wrócą.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!