10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Zebulon podjął znowu rozmowę, zadając mi pytanie:<br />

— Czy był pan już kiedyś w Trinidad, mister Burton? Odpowiedziałem wymijająco:<br />

— Muszę pomyśleć. Byłem w tylu miejscowościach, że Trinidad mogło mi wylecieć z<br />

pamięci. Czy tam więc spotkają się nieprzyjaciele Apaczów?<br />

— Tak, ale nie w samym Trinidad, a w górach, spory kawałek drogi stamtąd.<br />

— Ach, tak? Musi mnie pan mieć za zupełnego żółtodzioba, jeśli uważa pan za możliwe,<br />

bym uznał, że czerwonoskórzy, którzy przecież chcą swe zamiary utrzymać w tajemnicy,<br />

wybrali na miejsce spotkania takie tętniące życiem miasteczko. Tego rodzaju ocena mojej<br />

osoby nie skłania mnie wcale do przystania na wasze warunki. Chciałbym jeszcze tylko<br />

zapytać, kiedy ma odbyć się to spotkanie.<br />

— My wyruszamy już dzisiaj, bo musimy zatrzymać się jeszcze na dzień w Chicago i na<br />

dwa całe dni w Leavenworth. Może nas pan dogonić. Narada odbędzie się dokładnie za<br />

dziesięć dni. Będziemy jednak na pana czekali w Trinidad już trzy dni wcześniej.<br />

— A gdzie dokładnie się spotkamy? Czy Trinidad jest na tyle mały, że natychmiast się na<br />

siebie natkniemy?<br />

— Niech pan zapyta o hotel starego Pappermanna, zwanego “niebieskim Makszem“. Tam<br />

się zatrzymamy. Już nawet zarezerwowaliśmy miejsce. Ale minęło już jedenaście minut, sir!<br />

Niech pan się szybko zastanowi i da nam odpowiedź, bo czas już będzie kończyć!<br />

— Nie martwcie się panowie! Zmieścimy się w tych piętnastu minutach.<br />

— Mam nadzieję! To bardziej w pana niż w naszym interesie!<br />

— A to dlaczego?<br />

— Bo bez nas nie zdoła pan ocalić Apaczów!<br />

Teraz nadszedł czas na to, by poskromić nieco moich rozmówców w ich pretensjach i<br />

wysokim mniemaniu o sobie. Spojrzałem więc im jakby z rozbawieniem prosto w twarz i<br />

powiedziałem:<br />

— Czy aby się nie mylicie panowie? Czy naprawdę sądzicie, że nie zdołałbym znaleźć<br />

Kiktahana Szonki na Diabelskiej Ambonie?<br />

Strzeliłem w dziesiątkę. Skutek był piorunujący i natychmiastowy! Hariman skoczył na<br />

równe nogi i wykrzyknął przerażony:<br />

— O nieba! On już wie! Jest pan wszechwiedzący?<br />

— Właśnie. Czy pan jest wszechwiedzący? — powtórzył Zebulon.<br />

Stali jeden przy drugim niczym dwaj chłopcy złapani w cudzym sadzie. Wyjąłem zegarek<br />

i rzuciwszy na niego okiem odrzekłem:<br />

— Nie ma ludzi wszechwiedzących. Ale ponieważ nie jestem już w tym momencie<br />

pisarzem a westmanem, samo przez się jest zrozumiałe, że mam oczy otwarte. Waszą<br />

tajemnicę znałem już, zanim mi o niej powiedzieliście. Jesteście więc w zupełnym błędzie,<br />

jeśli sądzicie, że za wasze informacje muszę wam zapłacić wskazaniem drogi do Nugget Tsil i<br />

Ciemnej Wody. Sytuacja jest wręcz odwrotna: to wy zyskać możecie cokolwiek tylko dzięki<br />

Apaczom, a nie Siouxom, w dodatku wyłącznie za moim pośrednictwem.<br />

Podniósłszy się z miejsca mówiłem dalej:<br />

— Za siedem dni licząc od dzisiaj będę w Trinidad, we wskazanym przez was hotelu. I<br />

zacznę was obserwować. Jeśli zdacie egzamin, zobaczycie Nugget Tsil i Ciemną Wodę, jeśli<br />

nie, nie macie na co liczyć! Wybierajcie — Siouxowie albo Apacze — jak chcecie; sami<br />

jednak poniesiecie tego konsekwencje. To wszystko! Także ten kwadrans dobiegł końca, co<br />

do sekundy! Powodzenia! I do zobaczenia u starego Pappermanna!<br />

Schowałem zegarek i oddaliłem się nie oglądając się za siebie. Nie próbowali mnie<br />

zatrzymać. Nie powiedzieli ani słowa. Stali w osłupieniu. Poszedłem prosto do hotelu

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!