10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

cudowna pora indiańskiego łata, kiedy nawet na tej wysokości można jeszcze spać na<br />

zewnątrz.<br />

Podczas kolacji zapadł zmierzch. Na niebie pojawił się księżyc w swej pierwszej<br />

kwadrze. Powietrze było przejrzyste i klarowne. Nasz wzrok sięgał niemal tak daleko, jak w<br />

ciągu dnia, z tą tylko różnicą, że kontury porozpływały się tracąc swoją wyrazistość.<br />

Błyszczący diament zmienił się teraz w srebrnobiałą perłę. Pappermann sam rozpoczął swoją<br />

opowieść:<br />

— Jezioro leżało wtedy przede mną tak samo jak dzisiaj. Coś mnie do niego ciągnęło.<br />

Obudziłem się bardzo wcześnie i nie wyspawszy się nawet jak należy wsiadłem na konia.<br />

Panował poranny chłód. Dlatego jechałem dość szybko i już o wschodzie słońca byłem nad<br />

jeziorem. Zobaczyłem na trawie ślady ludzi, ślady Indian, ukryłem więc konia i poszedłem za<br />

nimi z największą ostrożnością. Prowadziły poprzez zarośla nad wodę. Tam stały chaty czy<br />

właściwie domy. Nie prymitywne wigwamy czy namioty, ale prawdziwe domy z bali i desek,<br />

kryte gontami, takie domy, z jakich składały się wsie i miasta indiańskie przed przybyciem<br />

białych. Na brzegu leżały łodzie i suszyły się sieci rybackie. Wszędzie panowała niezwykła<br />

czystość. Żadnych śmieci, porzuconej broni, krwawych pozostałości po zabitych zwierzętach,<br />

śladów polowania i śmierci. I głęboka cisza. Zupełny bezruch. Drzwi domów były<br />

pozamykane. Mieszkańcy najwidoczniej jeszcze spali i to beztrosko, bo nie zauważyłem<br />

żadnego strażnika. Dzisiejszy dzień zdawał się dniem wypoczynku.<br />

Przemknąłem się bliżej, wyjrzałem zza krzaków i zobaczyłem... zobaczyłem...<br />

najpiękniejszą dziewczynę — tak, na Boga! — najpiękniejszą dziewczynę, jaką było dane<br />

kiedykolwiek ujrzeć tym starym oczom! Proszę mi uwierzyć! Siedziała na brzegu, na jednym<br />

z wielkich kamieni i patrzyła na wschód, gdzie właśnie zza horyzontu wychynęło słońce.<br />

Ubrana była w wygarbowaną na biało, miękką skórę ozdobioną czerwonymi frędzlami. Po<br />

plecach spływały jej długie czarne włosy przybrane kwiatami i kolibrami. Kiedy piórka<br />

kolibrów zabłysły w promieniach słońca, wstała z miejsca i rozłożywszy szeroko ramiona<br />

powiedziała w stanie modlitewnego skupienia i zachwytu:<br />

— “O Manitou, o Manitou!“<br />

To wszystko. Potem złożyła ręce. Mówię wam jednak, że nigdy w życiu nie słyszałem<br />

modlitwy lepszej i bardziej szczerej od tych dwóch słów. Stała tam długo, patrząc bez<br />

przerwy w słońce. Ja nie potrafiłem ustać w miejscu, przyciągała mnie jak magnes, którego<br />

sile nie sposób się oprzeć. Podszedłem do niej, ale wolno, z namysłem i cicho, jakby w<br />

świętej bojaźni. Spostrzegła mnie. Nie przestraszyła się. Nie wykonała też najmniejszego<br />

ruchu. Po prostu na mnie patrzyła. Patrzyła swymi wielkimi, szeroko otwartymi, pełnymi<br />

oczekiwania oczyma! W oczach tych świeciło to samo słońce, które właśnie wzeszło na<br />

wschodzie. Oszołomiony jej nieopisanym pięknem, straciłem głowę i zachowałem się jak<br />

bałwan. Zupełnie zapomniałem ją pozdrowić. Mogę sobie wyobrazić, jak wówczas mądrze i<br />

inteligentnie wyglądałem! Wiedziałem tylko jedno, a mianowicie, że ona czeka, bym się<br />

pierwszy odezwał. Ale zamiast zachować się jak przystało na dżentelmena, postąpiłem jak<br />

prostak i spytałem wprost: “Jak się nazywasz?“ “Nazywam się Aszta“ — odpowiedziała.<br />

W pierwszym momencie wydało mi się to pieszczotliwym zdrobnieniem, później jednak<br />

dowiedziałem się, że Aszta to prawdziwe słowo indiańskie oznaczające tyle co “dobroć“.<br />

Nazywała się więc “Dobroć“ i taka też była. Nigdy nie widziałem jej inną niż cichą, pobożną,<br />

wszystkim dobrze czyniącą, czystą i dobrą. Nigdy nie widziałem żadnej plamy na jej ubraniu,<br />

nigdy też jej ust nie splamiło nieczyste słowo. Mogę wam powiedzieć, że bardzo często<br />

bywałem wtedy nad jeziorem Kanubi i nie odstępowałem jej całymi miesiącami. Spędziłem u<br />

jej boku wiele godzin i dni, i ani razu nie byłem świadkiem niczego, co nie zasługiwałoby na<br />

miano rzeczy pięknej i dobrej. Nie byłem przy tym jedyną osobą, której Aszta tak przypadła<br />

do gustu. Ktokolwiek tu przybył, nie potrafił odjechać, wyłącznie z jej powodu. Tak było też

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!