Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
krótki czas, kiedy byli użyteczni, a potem zostać im odebrany. Po przeczytaniu chciałem go<br />
oddać Harimanowi, ale ten zapytał:<br />
— Czy to może się panu przydać?<br />
— Nawet bardzo — odparłem.<br />
— A więc niech pan to uważa za swoją własność.<br />
— Dziękuję! Rzeczywiście udowodnił mi pan swą uczciwość. A gdzie Zebulon?<br />
Dlaczego nie przyjechaliście razem?<br />
— Bo chcemy utrzymać wszystko w jak największej tajemnicy, a dwóch ludzi łatwiej jest<br />
zauważyć. Jeśli będzie znowu coś do przekazania, może on przyjedzie. A teraz proszę<br />
pozwolić mi już jechać z powrotem.<br />
— On jest naprawdę względem nas uczciwy — powiedziała Serduszko po wyjściu<br />
Harimana.<br />
— Oby podobnie było z jego bratem — powiedziałem.<br />
— Nie sądzę, aby żywił wobec mnie jakieś wrogie zamiary.<br />
— Wobec ciebie, owszem — nie! Ale co ze mną? Nie pała do mnie wielką miłością. To<br />
wiem na pewno. Nie obawiam się, że wystąpi przeciw mnie tylko dlatego, że tym samym<br />
wystąpiłby przeciw tobie. Jak wszędzie tak i tutaj znajduję się pod twoją kuratelą!<br />
— Przyda ci się ona! — zażartowała Serduszko. — Szczególnie jutro rano, kiedy<br />
wodzowie będą kolejno starać się ciebie trafić! Tylko proszę, bez zbytniej lekkomyślności!<br />
Nie wolno ci zginąć! Należysz nie tylko do siebie, ale i do mnie!<br />
Nazajutrz zjawili się u mnie dwaj Kiowowie i oświadczyli, że Pida, ich wódz, chce ze<br />
mną rozmawiać. Pytali, kiedy gotów jestem go przyjąć. Umówiłem się z nim w południe, w<br />
porze obiadu. Kiedy Kiowowie odjechali, kazałem Inczu-incie poprosić o przybycie do mnie<br />
kwadrans przed dwunastą wszystkich bywalców wieczornych czytań. Kiedy się zjawili<br />
poinformowałem ich pokrótce o całej sytuacji, zyskując w ten sposób maksymalną liczbę<br />
świadków.<br />
Pida przybył z wielkim orszakiem. Do środka wpuszczony został jednak tylko on sam,<br />
jako że nikt z pozostałych nie piastował wodzowskiej godności. Młody wódz próbował ukryć<br />
swe zaskoczenie na widok tak wielkiej liczby zgromadzonych. Spodziewał się zastać mnie<br />
samego. Były wśród nas również Serduszko, Aszta i Kolma Puszi. Na widok Pidy wstałem z<br />
mego miejsca, wyszedłem mu naprzeciw i powiedziałem:<br />
— Pida, wódz Kiowów, zdobył kiedyś moje serce. Do dziś go nie utracił. Nie wiem<br />
jednak, czy dzisiaj mogę mówić z nim językiem serca. Niech on sam powie, w jakim<br />
charakterze przybywa — czy jako gość, aby mnie powitać, czy jako wysłannik swego ojca,<br />
który poskąpiłby mi nawet najmniejszego pozdrowienia?<br />
Kiedy ostatni raz widziałem Pidę był młodzieńcem. Teraz liczył sobie już ponad<br />
pięćdziesiąt lat. Jego rysy zaostrzyły się, ale nie utraciły sympatycznego wyrazu. Pida<br />
spoglądał na mnie przyjaźnie, ale kiedy zaczął mówić, w jego głosie brzmiała ogromna<br />
powaga:<br />
— Old Shatterhand wie, czy Pida go kocha, czy nienawidzi. Przychodzę jednak dzisiaj<br />
jako wysłannik mego ojca i jego sprzymierzeńców.<br />
— A więc niech Pida usiądzie i przemówi!<br />
Mówiąc to wróciłem na swoje miejsce i wskazałem mu miejsce naprzeciw siebie. On<br />
jednak nie chciał usiąść i powiedział:<br />
— Pida musi stać. Tylko pokój spoczywa. Staję przed Old Shatterhandem jako wysłannik<br />
czterech sławnych wojowników, których imiona brzmią: Tangua — wódz Kiowów, To-keiczun<br />
— wódz Komanczów Rakurro, Tusahga Saricz — wódz Utahów Kapotę, Kiktahan<br />
Szonka — najstarszy wódz Siouxów. Wiele wiosen i zim minęło od czasu, kiedy Old