10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

azem z ojcem. Wrócił sam <strong>Winneto</strong>u. Spierałem się z nim. Płonąłem gniewem przeciw temu,<br />

z którego powodu odwróciła się od nas córa naszego plemienia. Wtedy <strong>Winneto</strong>u włożył swój<br />

kalumet do tej wazy i przysiągł, że nie dotknie go powtórnie, dopóki nie pozwolę usiąść tu z<br />

nami jego białemu bratu i nie wypalimy z nim wspólnie pozdrowienia pokoju. Był u mnie<br />

jeszcze wiele razy; mieszkał, ćwiczył i pracował na Górze <strong>Winneto</strong>u miesiącami. Nigdy już<br />

jednak nie wszedł do tego namiotu i nikt więcej do niego nie wszedł. Zamieszkiwała go tylko<br />

jego przysięga. Czekała długi, długi czas. <strong>Winneto</strong>u umarł. Umarł na sercu Old Shatterhanda.<br />

Gniew mój zapłonął jeszcze silniej. Zdawało mi się, że z <strong>Winneto</strong>u umiera przeszłość<br />

Apaczów. Ja jestem strażnikiem amuletów. Ja przenikam historię i tajemnicę naszej rasy.<br />

Chciałem ją ratować od upadku i śmierci. Jej duch miał się obudzić w <strong>Winneto</strong>u, najgłębszym<br />

i najszlachetniejszym z Indian. Ale oto umarł, a z nim umarła dusza naszej rasy. Tak ja,<br />

głupiec, sądziłem!<br />

Przerwał na chwilę, spojrzał przez okno, które otworzyłem i mówił dalej:<br />

— Nadeszły w końcu jasne, słoneczne dni. Głos życia znowu zaczął docierać do mych<br />

uszu. Wszędzie słychać było imię <strong>Winneto</strong>u. On żył. Z Góry Hancocka, gdzie go zastrzelono,<br />

powrócił przez prerie, doliny i góry do swej ojczyzny. On żył. Czy w ogóle umarł? Obudziły<br />

się jego czyny. Od namiotu do namiotu biegły jego słowa. Dała się słyszeć jego dusza.<br />

Mówiła, przemawiała. Przekraczała doliny, wstępowała na góry. Wstąpiła i do nas, na Górę<br />

Amuletów. Weszła do mego mieszkania, a ja rozpoznałem w niej nie tylko duszę <strong>Winneto</strong>u,<br />

lecz również duszę jego plemienia, ludu i całej rasy. Przystała do mnie. Słyszałem ją dzień w<br />

dzień, godzina za godziną. Przez wszystkie drzwi, okna i szczeliny wciskało się do mnie imię<br />

<strong>Winneto</strong>u. Było na ustach wszystkich czerwonych nacji. Stało się światłem latarni, płonącym<br />

ponad sawannami i górami. Komu zależało na tym co dobre, czyste i szlachetne, ten mówił o<br />

<strong>Winneto</strong>u. Kto dążył do tego, co wzniosłe i wielkie, ten mówił o <strong>Winneto</strong>u. <strong>Winneto</strong>u stał się<br />

ideałem. On jest pierwszą duchową miłością naszej rasy! Pojąłem wiele rzeczy, których<br />

przedtem nie mogłem pojąć. Nauczyłem się zachowywać ciszę i spokój, kiedy wraz z<br />

imieniem <strong>Winneto</strong>u wymawiano imię Old Shatterhanda. Zrozumiałem, że ci dwaj są w<br />

myślach ludzkich nierozdzielnie złączeni. Ilekroć w godzinach wewnętrznej walki<br />

wchodziłem do tego namiotu, widziałem oczami duszy <strong>Winneto</strong>u wkładającego swój kalumet<br />

do wazy i unoszącego dłoń w przysiędze, że nigdy już go nie dotknie bez swego brata Old<br />

Shatterhanda.<br />

Znowu przerwał. Przez okna dobiegł nas gwar wielu głosów. Były to dochodzące z<br />

miasta okrzyki powitalne. Tatella-Sata podszedł do okna i spojrzawszy w dół powiedział:<br />

— Przyjechali wodzowie w ozdobach z piór. Wkrótce dowiem się, kim są.<br />

Odwrócił się do nas i mówił dalej:<br />

— Nigdy jeszcze tak wyraźnie, jak w tym momencie nie odczułem, że <strong>Winneto</strong>u żyje.<br />

Old Shatterhand, który przybył przez ląd i morze, w tajemniczy sposób zaświadcza o tym, że<br />

jego czerwony brat nie przebywa w jakiejś wymyślonej na użytek nieoświeconego tłumu<br />

krainie wiecznych łowów. Wysłałem list do Old Shatterhanda. Prosiłem, by przybył ratować<br />

swego brata <strong>Winneto</strong>u. Pewien jestem jednak, że Old Shatterhand wie, czyja to prośba -nie<br />

Tatella-Saty, a samego <strong>Winneto</strong>u, duszy czerwonego ludu, który ma być powalony i<br />

uduszony przez swych własnych synów. A on przecież pragnie wzbić się w górę! On pragnie<br />

latać! Nie tylko jeść i pić, nie tylko pragnąć i łaknąć materialnej strawy. On chce czegoś<br />

więcej! Chce mieć swój udział w tym, czym Manitou obdarzył całą ludzkość, a nie tylko<br />

niektóre narody. Nie chce już dłużej być dzieckiem, albowiem biada ludowi, który wzbrania<br />

się przed pełnoletnością! On chce dorosnąć. Oto jednak głupota nierozumnych spieszy<br />

powiedzieć dziecku, że jest mężczyzną, bohaterem, gigantem, spieszy uwiecznić to kłamstwo<br />

w marmurze. To równe jest morderstwu, a ponieważ wychodzi od członków tegoż ludu<br />

oznacza samozniszczenie. Tego nie ścierpi ani Tatella-Sata, ani Old Shatterhand! Tak się

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!