Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Roześmiałem się głośno i odparłem:<br />
— I to nazywasz pomysłem? Nic niedorzeczniejszego! Nigdy w takim spotkaniu nie<br />
mogłaby wziąć udziału<br />
kobieta!<br />
— Naprawdę? To skandal! Mimo wszystko, musimy się dowiedzieć, o czym będą<br />
rozmawiać! Jak by to zrobić?<br />
Nasza indiańska przyjaciółka uśmiechnęła się znowu i powiedziała:<br />
— Będziecie obecni na tej naradzie.<br />
— My? Oboje?<br />
— Tak.<br />
— Myślałam, że jako kobieta nie mam tam wstępu!<br />
— Nikt o tym nie będzie wiedział. Nikt was nie będzie widział. Wodzowie naradzać się<br />
będą w Domu Śmierci. Chce tego czarownik Komanczów, a popiera go czarownik Kiowów.<br />
Obydwaj twierdzą, że Dom Śmierci był już przed tysiącami lat miejscem narad wodzów i że<br />
po jego odkryciu powinien stać się nim znowu. Dom ten był też dla wodzów miejscem<br />
wiecznego spoczynku. Za wejście do środka grozi kobietom natychmiastowa śmierć. Dotyczy<br />
to również zwykłych wojowników, o ile nie wyznaczono ich do obsługi wodzów.<br />
— To cudownie! — zachwyciła się Serduszko. — A więc będą tam o północy?<br />
— Na krótko przed, bowiem ceremonia ma się rozpocząć punktualnie o północy.<br />
— My w każdym razie będziemy na czas. Może już o jedenastej!<br />
— Nie myślisz chyba o sobie? — zapytałem.<br />
— Dlaczego? — spojrzała na mnie zdziwiona.<br />
— Dopiero co słyszałaś, że niewiastom pod karą śmierci wstęp wzbroniony! Uważam, że<br />
to zbyt niebezpieczne! Jako twój mąż muszę zatroszczyć się o to, byś przynajmniej pozostała<br />
przy życiu! W związku z tym czuję się zobowiązany oświadczyć, że twój udział w nocnym<br />
zebraniu jest absolutnie wykluczony!<br />
— Oho! Odmawiam posłuszeństwa! Jeśli natychmiast nie odwołasz swego oświadczenia,<br />
zaraz pójdę do Domu Śmierci i ukryję się gdzieś aż do północy, by was wszystkich<br />
podsłuchać — nie tylko Indian, ale i was!<br />
— A gdzie się ukryjesz?<br />
— Tego jeszcze nie wiem.<br />
— A powinnaś.<br />
— Z góry?<br />
— Oczywiście! Łatwo powiedzieć: ukryję się. Znalezienie dobrej kryjówki wymaga<br />
zastanowienia, którego nie można odkładać na ostatnią chwilę. Nie wiemy, ile osób weźmie<br />
udział w naradzie...<br />
— Ja wiem — wpadła mi w słowo Kakho-Oto. — Będzie Kiktahan Szonka, Tusahga<br />
Saricz, To-kei-czun i Tangua — czterech głównych wodzów, a ponadto czarownik Kiowów,<br />
czarownik Komanczów i po pięciu młodszych wodzów z każdego plemienia. Ma być też<br />
kilku zwykłych wojowników, którzy przyniosą drewno na ogień i starego Tanguę, który nie<br />
jest w stanie przyjść o własnych siłach. Każde plemię rozpali swój ogień narady. Wspólny<br />
ogień rozpalony zostanie na ołtarzu, w którym zostaną złożone amulety głównych wodzów aż<br />
do czasu wypełnienia wszystkich podjętych przy nim postanowień.<br />
— A więc można zakładać — kontynuowałem jej wywód — że obecnych będzie co<br />
najmniej trzydzieści osób. Nie wiadomo, jak się rozejdą po pomieszczeniu. Nie ma więc na<br />
dole żadnego miejsca, w którym moglibyśmy się czuć bezpieczni. Nie ma nic, za czym<br />
moglibyśmy się ukryć. Tylko ołtarz, wokół którego się zgromadzą.