Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
prawdopodobnie gdzieś z okolic miejsca, w którym nasz wąski tunel rozchodził się z<br />
szerokim korytarzem. Co to było albo kto to był? Kto mógł się tam dostać? Nasze<br />
bezpieczeństwo domagało się jak najszybszego wyjaśnienia sprawy. Chwyciwszy za<br />
pochodnie pospieszyliśmy w kierunku niezwykłych odgłosów. Tam spostrzegliśmy, że hałas<br />
wywołany został nie przez ludzi a przez odpadnięcie części skał ze sklepienia, dokładnie w<br />
miejscu, w którym poprzednio zaobserwowałem zarysowującą się szczelinę. Szczelina była<br />
teraz szersza i dłuższa. Na dół spadły pokaźne odłamy skalne. Coś obsuwało się we wnętrzu<br />
góry. W tym miejscu należało zachowywać szczególną ostrożność. Nie podejrzewając jednak<br />
właściwej przyczyny zjawiska, odniosłem się do niego dość obojętnie.<br />
Wróciliśmy do naszego odgałęzienia i podążaliśmy ku nie znanemu nam jeszcze<br />
wylotowi. Olbrzymi Inczu-inta patrzył na mnie z podziwem.<br />
— Jesteś jak <strong>Winneto</strong>u — powiedział. — Wszystko widzisz, wszystko słyszysz,<br />
wszystko znajdujesz! A my, którzy żyjemy tu od wieków niczego nie słyszymy, nie widzimy<br />
i nie znajdujemy! Jestem jak on, a on był jak ty!<br />
Również ten tunel prowadził od komory do komory, ale biegł o wiele bardziej stromo pod<br />
górę. Wreszcie pojawiły się kute w twardej skale stopnie. Zaprowadziły nas one jednak nie do<br />
klapy drzwi, czy jakiegoś muru, lecz do splątanej gęstwiny wyrastających z ziemnych ścian<br />
korzeni 1 kłączy. Tu musieliśmy pomóc sobie nożami. Szliśmy krok za krokiem, torując sobie<br />
drogę wśród plątaniny i odrzucając za siebie ucięte kawałki roślin. W końcu przebiliśmy się<br />
do listowia, poprzez które przywitało nas światło słońca. Zgasiliśmy pochodnie.<br />
Zarośla, z których wychodziliśmy, porastały kamienne zwalisko, utworzone w sposób<br />
sztuczny po to, by zamaskować wylot tunelu. Przedzierając się przez zieloną gęstwinę<br />
staraliśmy się nie uszkadzać gałęzi. Wreszcie stanęliśmy na wolniejszej przestrzeni. Gdzie?<br />
W lewym Uchu Diabła, a więc dokładnie tu, gdzie się spodziewałem. Prawe Ucho widoczne<br />
było po przeciwnej stronie drogi.<br />
— Uff, uff! — sapnął Inczu-inta. — To zakrawa na cud!<br />
— Odkrycie na nowo rzeczy istniejącej od wieków nie jest żadnym cudem — odparłem.<br />
— Jesteśmy na waszej Devil's Pulpit.<br />
— Której tajemnicy nie może zgłębić żaden człowiek!<br />
— Naprawdę?<br />
— Tak. Nawet <strong>Winneto</strong>u nie zdołał tego dokonać!<br />
— Poczekaj chwilę, a być może ty będziesz tym człowiekiem!<br />
— Ja? — spojrzał na mnie osłupiały. — Wykluczone!<br />
— Nie tylko nie wykluczone, ale nawet całkiem prawdopodobne. Czy dochowasz<br />
tajemnicy nawet przed Tatella-Satą? Przynajmniej przez jakiś czas.<br />
— Dochowam! — zapewnił, wpatrując się we mnie wyczekująco.<br />
— Dobrze. Najpierw jednak rozejrzyjmy się. Chodźmy na Ucho Diabła!<br />
Weszliśmy na wzniesienie. Wszystko wyglądało tu prawie tak samo, jak na pierwszej<br />
Diabelskiej Ambonie, na której Młody Orzeł ustrzelił niedźwiedzia, a ja rozmawiałem na<br />
odległość z Serduszkiem. Tu także były dwie ambony. Drugie dwie o identycznych<br />
rozmiarach i położeniu znajdowały się po przeciwnej stronie drogi. Mało wnikliwy<br />
obserwator orzekłby, że są to dwie, symetrycznie względem drogi położone elipsy o dwóch<br />
parach ogniskowych, w których zbiegają się fale dźwiękowe. Bystrzejsze jednak oko<br />
natychmiast dostrzegło, że prawdziwa elipsa powstała dopiero przez połączenie obu figur<br />
liniami biegnącymi przez drogę. Była to wielka podwójna elipsa o czterech ogniskowych —<br />
dwóch z jednej i dwóch z drugiej strony — umożliwiająca różne eksperymenty akustyczne,<br />
które dla nie wtajemniczonego musiały zakrawać na prawdziwy cud.<br />
To wszystko, jak już powiedziałem, dało się wywnioskować już na podstawie pobieżnej