Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
— Dobrze! A teraz niech pan się weźmie znowu do roboty! Ale proszę o ostrożność i<br />
rzetelność! Nie wolno dopuścić do żadnych rys czy odprysków! Mam nadzieję, że mnie pan<br />
zadowoli!<br />
— Zadowoli, zadowoli! — powtórzył za nią cicho. Co to ma znaczyć, że jej tak słucham?<br />
Te jej oczy! Hariman, powiedz jej to, żeby on przynajmniej nie myślał, że się go boję!<br />
— O co chodzi? — spytała Harimana Serduszko. Ten odpowiedział:<br />
— Mój brat nie może znieść pani wzroku, pani Burton. Od pierwszego momentu.<br />
Powiedział mi o tym od razu i zdążył już od tego czasu dwadzieścia razy powtórzyć.<br />
— Tak właśnie jest! — powiedział tonem skargi Zebulon.<br />
— Te oczy, te nieznośne, nie do wytrzymania niebieskie oczy! Ranią mnie. Męczą i<br />
dręczą. Niech pani nie patrzy już na mnie, bo zrobię wszystko, co pani zechce!<br />
Serduszko usiadła obok niego i dotknąwszy delikatnie jego ramienia odrzekła:<br />
— Jeśli będzie pan robił to, co ja zechcę, będzie pan robił zawsze rzeczy właściwe!<br />
Zebulon wzdrygnął się i wykrztusił:<br />
— Mój Boże! Teraz mnie nawet dotyka!<br />
— Nigdy już tego nie uczynię. Zrobiłam to mimowolnie.<br />
— usprawiedliwiała się. — Teraz, proszę, niech się pan zabierze znowu do pracy!<br />
Zostanę tutaj i będę patrzyła.<br />
Zebulon wziął posłusznie do ręki swoje naczynie i powiedział do Harimana:<br />
— A więc wydłubujmy kit! Ale ostrożnie, bardzo ostrożnie, żeby niczego nie uszkodzić!<br />
Słyszysz?<br />
Podjął na nowo, jak gdyby nic się nie stało, przerwaną pracę. I wykonywał ją tak<br />
ostrożnie i uważnie, że wprawił mnie w najwyższe zdumienie. Na ustach Serduszka pojawił<br />
się szczęśliwy uśmiech. Zawsze jest najbardziej radosna wtedy, gdy uda jej się przemienić zło<br />
w dobro. Wprawdzie w ruchach Zebulona raz po raz pojawiał się poprzedni pośpiech, ale<br />
nieszczęśnik próbował mu się przeciwstawić i zdołał zachować panowanie nad sobą aż do<br />
momentu otwarcia naczynia. Odetchnął wtedy głęboko i zawołał:<br />
— Proszę o wybaczenie, pani Burton! Jeśli to znowu tylko książki, to należą one do pani!<br />
Jeśli jednak złoto lub coś podobnego, nie oddam tego nikomu! Za żadną cenę! Czy mam<br />
sprawdzić?<br />
— Tak — odparła.<br />
Zdjął wieko i zajrzał do środka.<br />
— Identyczna paczka owinięta w skórę! — wyjąkał. Otworzył ją.<br />
— Znowu tylko jakaś pisanina! Hańba i nieszczęście! A u ciebie?<br />
To pytanie skierowane było do brata, który również otworzył swoją paczuszkę. Pokazując<br />
ją rzekł:<br />
— Papiery i nic ponadto!<br />
Zebulon zerwał się na równe nogi i zaczął lamentować:<br />
— Powietrza, powietrza! Ogarnia mnie wściekłość! Za chwilę trafi mnie szlag!<br />
Wyrzucił ręce w górę i zaczął biegać w tą i z powrotem po lesie. Hariman wziął zaś bez<br />
słowa piąte i ostatnie naczynie i zaczął usuwać sznurki. Serduszko chwyciła naczynie z<br />
drugiej strony, by mu pomóc. Widząc to Zebulon podbiegł szybko, wepchnął się miedzy nich<br />
i powiedział błagalnym głosem.<br />
— Nie pani, nie pani, pani Burton! Proszę oszczędzać ręce! Ja to zrobię!<br />
Mówił to w dobrej wierze. Nie wierzyłem własnym uszom! Wkrótce otwarte zostało<br />
ostatnie naczynie. Swą zawartością nie różniło się od pozostałych. Zebulon ukląkł, zgiął się