Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
nie mają znaczenia, a śmiechu warte byłoby założenie, że to z mojego powodu całymi latami<br />
przetrząsał Zachód. Swoimi odwiedzinami dowiódł zresztą, że wie doskonale, jak łatwo i<br />
szybko można mnie odnaleźć. A co do nugetów, to czytał przecież, że zginęły bezpowrotnie i<br />
że nikt nie zdoła ich odszukać. To co się wydarzyło na Nugget Tsil i nad Ciemną Wodą<br />
dotyczy więc w gruncie rzeczy dwóch tylko osób: Santera i mnie. Wszystkie inne albo<br />
odegrały rolę daleko mniej istotną, albo zaginęły. Ja nie wchodzę w grę, zostaje tylko Santer.<br />
A teraz uważaj, Serduszko! Chcę powiedzieć na czym przede wszystkim opiera się moje<br />
rozumowanie. Ten rzekomy Enters chce kupić mojego <strong>Winneto</strong>u. Po co? Żeby go<br />
przetłumaczyć i wydać? Przeciwnie, nie chce dopuścić do ukazania się opowieści w<br />
Ameryce. Tu miałaś rację. To się dało wywnioskować z jego słów, a w szczególności z<br />
przestrachu, jaki go ogarnął po twojej niespodziewanej odmowie. Nie potrafił go ukryć. Nie<br />
chce, by ktokolwiek w Ameryce dowiedział się o przeszłości i występkach jego ojca.<br />
— Zgadza się. Do tego właśnie zmierzałem. Uprzedziłaś mój wywód, ale co do jego<br />
wniosków końcowych nie mam najmniejszych wątpliwości. Myślał, że dam się omamić jego<br />
dolarami, choć musiał przecież wiedzieć z <strong>Winneto</strong>u, że nie jestem wrażliwy na taką przynętę.<br />
Cała ta wizyta i oferta zakrawały właściwie na obelgę i powinienem był zareagować zupełnie<br />
inaczej.<br />
— Pewnie więc gniewasz się na mnie?<br />
— Czy się gniewam? A za co?<br />
— Za to, że nakłoniłam cię do tego, byś go w końcu nie odprawił z niczym i dał szansę<br />
podczas jeszcze jednego spotkania.<br />
— O nie! Nawet ty nie jesteś w stanie spowodować bym jakieś wyższe dobro rozmienił<br />
na zwykłe pieniądze. Z pewnością też będziesz ostatnią osobą, która by mnie mogła o to<br />
podejrzewać. Na spotkanie nad Niagarą zgodziłem się z tego względu, że istnieją bardzo<br />
istotne powody, dla których lepiej będzie nie spuszczać już z oczu braci Santerów czy też<br />
Entersów. Wiesz przecież, że doświadczony westman nie ma zwyczaju odwracać się plecami<br />
od niebezpiecznych osób.<br />
— Niebezpiecznych? — spytała. — Uważam tego Entersa, który co prawda nazywa się<br />
chyba Santer, za kogoś przyzwoitego.<br />
— Ja również. Ale czy nawet uosobienie dobroci nie miewa kaprysów? Czy w ciągłym<br />
przygnębieniu i, chciałoby się rzec, chorym jestestwie tego człowieka nie tkwi<br />
niebezpieczeństwo jakiejś eksplozji? A czy znamy jego brata? Jak wiesz rodzeństwo może się<br />
bardzo między sobą różnić charakterem i temperamentem. Jestem przekonany, że spotkamy<br />
tego brata nad Niagarą, a wtedy okaże się jak należy z nimi postępować, by obaj nie poszli w<br />
ślady ojca. Doktor mówił wczoraj o mieszkającym w nich demonie. Ten demon nas tutaj<br />
odnalazł. To Santera żądza mordu. Jak widzisz nasza podróż zrobiła się niezwykle<br />
interesująca, zanim jeszcze ruszyliśmy się z miejsca.<br />
— Czy uważasz, że będzie niebezpieczna?<br />
— O, nie! Uważam jedynie, że musimy zobaczyć Górę <strong>Winneto</strong>u i Tatella-Satę,<br />
“strażnika wielkiej wiedzy medycznej“. Pisze, żebym “ratował“ mojego <strong>Winneto</strong>u. W takiej<br />
sytuacji niebezpieczeństwo dla mnie nie istnieje. A dla ciebie?<br />
— Dla mnie również! Pojadę z radością!<br />
— A więc życzmy sobie szczęśliwej podróży!