Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
oczekiwaniem. Śmiałość młodej pary niejednego przyprawiała o żywsze bicie serca. Młody<br />
Orzeł zrobił najpierw spokojnie i pewnie trzy popisowe okrążenia wokół Góry Amuletów.<br />
Potem wzbił się ostro w górę ku szczytowi, aby wylądować u stóp skalnej iglicy. Pozostał w<br />
maszynie, aby nie utracić nad nią kontroli. Wysiadła Aszta. To dało się zobaczyć mimo dużej,<br />
dzielącej nas od nich odległości. Aszta zniknęła na jakąś chwilę, po czym pojawiła się znowu<br />
i wsiadła do maszyny. Mechaniczny ptak oderwał się od skał i zataczając kręgi spłynął z<br />
powrotem na dół. Okrążył nasz plac trzykrotnie i wylądował dokładnie w tym samym co<br />
poprzednio punkcie drogi przebiegającej środkiem doliny. Pospieszyliśmy w jego kierunku z<br />
trudem opanowując wzruszenie.<br />
— Czy znalazłeś to, czego szukałeś? — zapytał Tatella-Sata.<br />
— Tak — odparł Młody Orzeł. — Znalazłem kamień, a pod nim te oto dwa talerze.<br />
Wręczył je czarownikowi. Były to dwa małe, bardzo stare, gliniane talerze złożone razem<br />
i sklejone ze sobą krawędziami jakimś niezwykle mocnym spoiwem. Musieliśmy je rozbić,<br />
aby dostać się do przedmiotu, który się w środku znajdował. Był to jakiś połyskliwy, białoczarny,<br />
złożony materiał. Po rozwinięciu okazał się mapą, sporządzoną przy pomocy jakiegoś<br />
niezwykle trwałego barwnika. Tatella-Sata ledwie rzucił na nią okiem, krzyknął tonem dawno<br />
wyczekiwanej radości:<br />
— Nareszcie! Oto klucz! Oto droga z Góry Amuletów na szczyt Góry Grobów<br />
Królewskich! Zwyciężyliśmy! Jest to ogromne i nieporównywalne z niczym zwycięstwo nad<br />
mrokami, z którymi zmagała się dotychczas historia czerwonej rasy! Otoczy nas teraz światło<br />
i ciepło! Już jutro albo pojutrze wyruszy wyprawa na Górę Grobów Królewskich! Niech z<br />
dniem dzisiejszym nastanie radość! Radość, nadzieja i ufność dla wszystkich, których<br />
pragnieniem jest wziąć udział w wielkim pochodzie ku wyżynom człowieczeństwa!<br />
Od tej chwili, mimo trudnego ciągle położenia zasypanych, na Górze <strong>Winneto</strong>u<br />
zapanował świąteczny nastrój. Nie mogąc już dłużej wstrzymywać naszej ciekawości<br />
pospieszyliśmy do Twierdzy, aby w tamtejszej bibliotece porównać szczęśliwie odnaleziony<br />
"klucz" z innymi mapami i wyciągnąć szczegółowe wnioski, co do możliwości przejścia<br />
wskazaną drogą. Cały ten czas Serduszko zajęta była wraz z inżynierem pracą przy jego<br />
urządzeniach. Pojawiła się dopiero wieczorem i zakomunikowała, że wszystko jest w<br />
porządku.<br />
— Kto lub co jest w porządku? — zapytałem.<br />
— <strong>Winneto</strong>u — odparła. — Nasz. Nie ten kamienny, który się zapadł pod ziemię.<br />
Wyjdzie cudownie na tafli wodospadu. A po obu stronach charakterystyczne portrety Marah<br />
Durimeh i Tatella-Saty. Ale pokaz zrobimy dopiero wtedy, kiedy nic już nie będzie zagrażać<br />
zasypanym. Nasz <strong>Winneto</strong>u powinien oznaczać wybawienie i radość, a nie niepokój i troskę.<br />
Zgodzisz się chyba ze mną?<br />
— Zgadzam się zawsze ze wszystkim, co robisz w swych porywach miłości do ludzi.<br />
Zjemy kolację i wrócimy na dół. Muszę raz jeszcze zejść do jaskini i dowiedzieć się, dlaczego<br />
prace ratunkowe ciągle jeszcze nie przynoszą rezultatu.<br />
W jaskini przekonałem się, że pracowano z wielką ofiarnością. Do odgarnięcia były<br />
jednak tak wielkie masy kamieni i ziemi, że musiało to potrwać jeszcze dłuższy czas. Minęło<br />
kilka godzin. Przyprowadzono konie zasypanych. Ludzie przyglądali się im bez większych<br />
emocji. Cała ich uwaga skupiona była na trwającej pod ziemią walce o życie zasypanych.<br />
Ostatecznie nadeszła wreszcie wiadomość, że słychać już stukanie po drugiej stronie<br />
zwaliska. Należało się spodziewać, że odkopywanie potrwa jeszcze przynajmniej godzinę.<br />
Dlatego zwołałem zaprzyjaźnionych wodzów, aby pod przewodnictwem Tatella-Saty podjąć<br />
wspólną decyzję co do dalszych losów naszych obecnych i przyszłych jeńców. Narada odbyła<br />
się na naszej ambonie, celowo po to, aby przysłuchiwać się jej mogli główni podsądni.<br />
Wniosłem, by potraktować winowajców z całą surowością, obrady miały więc bardzo