Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
— Tak. Właściciel pokazał nam go natychmiast, kiedy dowiedział się, jak się nazywamy.<br />
Nazwał pan w nim Cornera i Howe’a naszymi przyjaciółmi. Odcinamy się od nich<br />
zdecydowanie. Jako handlarze końmi mieliśmy z nimi wspólne interesy, ale zrezygnowaliśmy<br />
z nich, poznawszy bliżej tych ludzi. Oni nie są uczciwi. Dlaczego jednak nas obciążać ich<br />
nieuczciwością? Czy wolno mi spytać, dokąd udaliście się państwo z Trinidad?<br />
— Na polowanie na niedźwiedzie! — wypaliła Serduszko. Ta krótka i trafna odpowiedź<br />
uwolniła nas od pytań dotyczących Diabelskiej Ambony.<br />
— Poszczęściło się wam? — zapytał Zebulon.<br />
— Owszem — odparłem. — Mamy tu niedźwiedzią szynkę. Łapami zaczniemy się<br />
raczyć dopiero na Tawuntsits-pajawh.<br />
— Na Tawuntsits-pajawh? — zapytał szybko, rzucając bratu zadowolone spojrzenie. —<br />
Czy zna pan to miejsce?<br />
— Tak. Z dawniejszych czasów.<br />
— My też tam jedziemy!<br />
— Wy także? Po co?<br />
— Na prośbę wodzów Siouxów i Utahów.<br />
— Ach, tak! Spotkaliście się z nimi?<br />
— Tak.<br />
— Na Diabelskiej Ambonie?<br />
— Tak. Jaka szkoda, żeście państwo wyjechali. Chętnie zabralibyśmy was ze sobą!<br />
— Nie ma czego żałować. I tak nie mógłbym się im pokazać.<br />
— Ale mógłby pan obserwować wszystko z oddali, a może i coś podsłuchać.<br />
— Ale po co? I tak mam nadzieję wszystkiego dowiedzieć się od pana.<br />
— Czy mam w takim razie opowiadać?<br />
— Tak. Bardzo o to proszę!<br />
Rozpoczął opowieść. Wymienił imiona obu głównych wodzów. Liczba obecnych na<br />
naradzie Indian urosła do czterystu, a jego i brata kilkugodzinny pobyt na Diabelskiej<br />
Ambonie do pełnych trzech dni. Mówił o nadzwyczaj istotnych rokowaniach, których byli<br />
świadkami i w których — jak wynikało z relacji — odegrali decydującą rolę. Mówił o<br />
honorach, jakimi zostali obsypani, jak również o szczególnie serdecznym pożegnaniu, kiedy<br />
to Kiktahan Szonka i Tusahga Saricz mieli trzykrotnie zawracać z drogi, by raz jeszcze<br />
uścisnąć braciom dłoń.<br />
— Czy to oznacza, że czerwonoskórzy wyruszyli przed wami?<br />
— Tak — odparł.<br />
— A dokąd?<br />
— To najściślejsza tajemnica, której za żadną cenę nie wolno nam zdradzić. Wam jednak<br />
ją wyjawimy, abyście uwierzyli, że mamy w stosunku do was jak najlepsze intencje. Udali się<br />
do miejsca, które nazywają Wikonte-mini. Czy wie pan, o jakie miejsce chodzi?<br />
— Tak. To chyba jakaś woda.<br />
— Owszem. Opisano nam dokładnie całą drogę.<br />
— A więc i wy tam jedziecie?<br />
— Tak. Tam mamy dowiedzieć się całego planu przeciwko Apaczom i ich<br />
sprzymierzeńcom. Zdaje pan sobie doskonale sprawę, jakie to dla pana ważne. Czy chce pan<br />
być powiadomiony o wszystkim, co tam usłyszymy?<br />
— Oczywiście!<br />
— Jesteśmy gotowi to dla pana zrobić; oczekujemy jednak wdzięczności.