Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
wodza usiedliśmy na najniższym stopniu cokołu, na którym stała wykuta w kamieniu jego<br />
sylwetka sięgająca głową wierzchołków zasadzonych wokół drzewek. Rozmawialiśmy o nim<br />
niemal szeptem, tak jak rozmawiają na grobach ludzie wierzący w zmartwychwstanie i inne<br />
życie. Dlatego też nie usłyszały nas osoby, które zbliżały się z przeciwnej strony pomnika.<br />
Nie usłyszeliśmy ich i my, gdyż miękka trawa tłumiła odgłos kroków. Osoby te nie mogły też<br />
nas ujrzeć, zanim nie okrążyły zasłaniającego nas przed nimi cokołu. Zobaczyliśmy się więc<br />
jednocześnie. Przed nami stali nasi indiańscy znajomi z hotelu “Clifton“. Także oni chcieli<br />
odwiedzić słynnego mówcę Seneków. Jasne było dla nich, że i my przyszliśmy w tym samym<br />
zamiarze. Mimo to nie dali po sobie poznać, że nas w ogóle zauważyli. Szli dalej powoli po<br />
kamieniach, które wkopano od frontu dla upamiętnienia osoby leżącego tu wodza i członków<br />
jego rodziny. Tam też leżały nasze kwiaty. Na ich widok stanęli.<br />
— Uff — powiedział Athabaska. — Ktoś przemówił tu w języku miłości! Któż to mógł<br />
być?<br />
— Z pewnością nie te blade twarze — odrzekł Algongka. Schylił się i podniósł kilka<br />
kwiatów, aby się im przyjrzeć.<br />
Athabaska zrobił podobnie. Zamienili szybko zdziwione spojrzenia.<br />
— Są jeszcze świeże, ścięte niespełna godzinę temu.<br />
— A położone tutaj przed niecałym kwadransem — potwierdził Algongka przyglądając<br />
się świeżym śladom naszych stóp. — A więc to jednak te blade twarze.<br />
— Tak. Porozmawiamy z nimi?<br />
— Jak mój brat chce. Zostawiam to jemu. Wodzowie nie mylili się. Kwiaty kupiliśmy nie<br />
nad<br />
Niagarą, a tutaj w Buffalo i to świeżo ścięte. Serduszko zatrzymała dwa z nich, jeden dla<br />
siebie i jeden dla mnie. Krótkie zdania, które dotychczas między sobą wymienili Indianie,<br />
wypowiedziane zostały w języku Apaczów. Położyli teraz kwiaty z powrotem delikatnie i<br />
ostrożnie na ziemi, po czym Athabaska powiedział do nas po angielsku:<br />
— Wydaje nam się, że to wy położyliście te kwiaty. Czy to prawda?<br />
— Tak — odpowiedziałem wstając grzecznie z miejsca.<br />
— Dla kogo są one przeznaczone?<br />
— Dla Sa-go-je-wat-ha.<br />
— Z jakiego powodu?<br />
— Bo go kochamy.<br />
— Tego, kogo się kocha, trzeba znać!<br />
— Znamy go i rozumiemy.<br />
— Rozumiecie? — zapytał Algongka przymrużając oczy dla podkreślenia swego<br />
sceptycyzmu. — Czy słyszeliście jego głos? Dawno go już nie ma wśród żyjących! Minęło<br />
już niemal osiemdziesiąt lat od jego śmierci.<br />
— On żyje. Nie umarł. Słyszeliśmy jego głos wielokrotnie i ten, który ma otwarte uszy,<br />
ten usłyszy go i dzisiaj tak samo wyraźnie jak wtedy kiedy przemawiał do klanu Wilków w<br />
swoim plemieniu. Oni go niestety nie usłyszeli!<br />
— Cóż mieliby usłyszeć?<br />
— Nie tylko dźwięk jego słów, ale ich głęboki, od wielkiego Manitou pochodzący sens.<br />
— Uff! — zawołał Athabaska. — Jaki sens?<br />
— Że żaden człowiek, żaden lud i żadna rasa nie może pozostawać niedorostkiem i<br />
pachołkiem. Że każdą prerię, każdy szczyt i każdą dolinę, każdy kraj i każdą bez wyjątku<br />
część ziemi Bóg stworzył po to, by nosiły ludzi cywilizowanych, a nie tych, którzy nie<br />
potrafią wyrosnąć z bijatyk i awantur. Że wszechmocny i wszechdobry opiekun świata daje