10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Miał rację. Zboczyłem z drogi do miasta tylko ze względu na owe Ucha. Były dla mnie o<br />

wiele ważniejsze niż cudowny skądinąd wodospad.<br />

— Hm! — mruknąłem.<br />

To skłoniło go, by powiedzieć:<br />

— Znam je! To nieprawda, co się o nich mówi. Bez względu na to, gdzie się stanie, i tak<br />

nic nie słychać.<br />

— Czy próbowałeś wszystkich miejsc?<br />

— Tak. Byłem nawet w tylnej części, gdzie nie wolno wchodzić. Ale tam też nic nie<br />

słychać.<br />

— Czy przyrzekniesz mi milczeć? Odpowiedział mi kładąc rękę na sercu:<br />

— Przyrzekam ci tak samo, jak niegdyś przyrzekałem <strong>Winneto</strong>u!<br />

— A więc wkrótce będziesz słyszał. Pokażę ci, jak to zrobić. Czy znasz Dolinę Jaskini na<br />

Górze <strong>Winneto</strong>u?<br />

— Bardzo dobrze.<br />

— Również samą jaskinię?<br />

— Tak.<br />

— Czy jest duża? Długa?<br />

— Bardzo duża i bardzo długa! Stąd jest do niej prawie pięć godzin drogi, a mimo to<br />

dochodzi aż do Wodospadu-Całunu. ę<br />

— Jutro rano pojedziemy ją zbadać. Przygotuj wszystko. Ale nikomu ani słowa!<br />

Na tym zakończyliśmy rozmowę, bo dolinę zostawiliśmy już za sobą i przejeżdżaliśmy<br />

właśnie przez bramę skalną, skąd widać już było miasto. Panował w nim ruch większy niż<br />

podczas naszego pierwszego przyjazdu. Naprzeciw nam galopowała grupa jeźdźców.<br />

Wyglądało na to, że zmierzali do Twierdzy. Dostrzegłszy nas zatrzymali się. Bliżej<br />

podjechało tylko dwóch z nich. Byli to Atabaska i Algongka. Wspaniale trzymali się w<br />

siodłach. Pozdrowili nas w najuprzejmiejszy indiański sposób, po czym głos zabrał Atabaska:<br />

— Chcieliśmy jechać do góry z pozdrowieniem dla Old Shatterhanda, gościa czerwonych<br />

mężów. Kochaliśmy go, zanim jeszcze ujrzały go nasze oczy. Ujrzawszy zaś poważaliśmy,<br />

chociaż nie wiedzieliśmy, że to on. Teraz, kiedy już jest wśród nas i objawił swoje imię, nie<br />

mogliśmy czekać, aż przyjedzie do naszych namiotów i sami pojechaliśmy do niego. Stoi<br />

bowiem wyżej od nas.<br />

— Czy pośród braci jeden stoi wyżej od innych? — zapytałem. — Tego samego mamy<br />

ojca, Manitou. Jesteśmy sobie równi. Przyjeżdżam w odwiedziny do moich braci i proszę o<br />

przywilej wypalenia w ich namiotach fajki powitania!<br />

Moja uprzejmość przypadła im do gustu. Algongka powiedział:<br />

— Dumą napawa nas życzenie naszego białego brata. Niech jedzie z nami. Zobaczy wielu<br />

przyjaciół, znajomych z dawnych czasów, którzy tu przyjechali. Słysząc o jego obecności,<br />

chcieli nam towarzyszyć, aby ucieszyć swe oczy widokiem jego oblicza. Czekają za nami.<br />

Wskazał na stojących z tyłu jeźdźców. Podjechaliśmy bliżej. Kim są? Kogo zdołam<br />

rozpoznać po tylu latach? Byli to: Wagare-Tej, wódz Szoszonów, Matto Szahko, wódz<br />

Osagów oraz kilku ich pomniejszych dowódców. Co za radość zobaczyć ich znowu!<br />

Wmieście zostawili stuletniego Awaht-Niaha! Nie wierzyłem własnym uszom. Oczywiście<br />

nie mógł im towarzyszyć w wyprawie do Twierdzy. Został przed swoim namiotem. Prosiłem,<br />

byśmy najpierw pojechali do niego. Wagare-Teja i Matto Szahko próbowano skłonić do<br />

rozbicia namiotów w dolnym mieście, zorientowawszy się jednak szybko w sytuacji dołączyli<br />

do Atabaski i Algongki w górnej dzielnicy.<br />

Udaliśmy się najpierw w kierunku namiotu Wagare-Teja, który mieszkał razem ze swym

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!