10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Bo to los innego ludu.<br />

— Czy uważa pan, że my, biali, potrafimy zrozumieć to tylko, co nas dotyczy?<br />

— Czy może więc pan rozwiązać tę zagadkę?<br />

— Zagadkę? To nie zagadka, lecz przenośnia. Przenośni się nie rozwiązuje, lecz<br />

tłumaczy.<br />

— A więc proszę, niech ją pan wytłumaczy.<br />

— Z przyjemnością. Widzimy mknący w dół nurt, rozbijający się na krople i pył wodny.<br />

Nie widzimy jednak ani wielkiego jeziora, z którego ten nurt wypływa, ani drugiego jeziora,<br />

które powstaje w dole. Obydwa ukryte są przed naszymi oczyma.<br />

— Zgadza się! To jest przenośnia — skinął poważnie głową Athabaska. — A<br />

wytłumaczenie?<br />

— W teraźniejszości jesteśmy tylko świadkami wielkiego i wstrząsającego upadku<br />

czerwonej rasy. Potężny szum, jaki rozbrzmiewa, to krzyk tych wszystkich, którzy zginęli i<br />

którzy jeszcze zginą. Gdzie szukać owego wielkiego, wspaniałego ludu, który wydał te<br />

wszystkie roztrzaskane i skazane na roztrzaskanie dzieci? W jakim kraju? W jakim czasie?<br />

Tego nie wiemy i tego nie widzimy! Widzimy tylko, że walący się w dół nurt rozbija się na<br />

setki i tysiące ludów, plemion, szczepów i grup, z których wiele nie liczy sobie więcej niż sto<br />

osób. Wodospad wiruje nimi i pędzi je dalej i dalej, aż znikają całkowicie z pola widzenia. I<br />

słyszymy niezliczone, coraz bardziej rozdrobnione języki, narzecza, dialekty i gwary, na które<br />

ów nurt rozbija się w otchłani przepaści, rozpryskuje i rozwiewa tak, że językoznawca, śmiało<br />

rzucający się w te odmęty może zginąć tak samo, jak ci, których szuka. Gdzie jednak trzeba<br />

szukać ludu jeszcze większego, jeszcze potężniejszego i wspanialszego, w który zlewają się<br />

na powrót rozbite i rozpryskane nurty tej językowej i etnograficznej Niagary, aby w pokoju i<br />

błogosławionej praworządności rozpocząć od nowa swą drogę? W jakim kraju będzie żył ten<br />

lud? W jakim czasie? Tego nie wiemy i nie widzimy. Patrząc na wielką “przenośnię“ Niagary<br />

możemy jedynie powiedzieć, że jezioro Erie przelewa się w jezioro Ontario. Tak samo też o<br />

“rozpryskującej się“ czerwonej rasie wiemy to tylko, że swój początek bierze w czasie i<br />

krainie człowieka przemocy i zmierza ku czasom i krainie człowieka wzniosłego, gdzie zleje<br />

się w jedno w nowych granicach. Oto przenośnia, panowie, i całe jej wytłumaczenie!<br />

Milczeli. Staliśmy jeszcze przez jakiś czas, aż w otwartych drzwiach apartamentu pojawił<br />

się kelner. Wtedy Athabaska podał ramię Serduszku i wszedł z nią bez słowa do środka.<br />

Algongka i ja, również w milczeniu, podążyliśmy za nimi.<br />

Apartament wodzów, podobnie jak nasz, składał się z kilku pokojów. Do stołu nakryto w<br />

największym. Na korzyść gospodarzy przemawiał fakt, że sposób, w jaki nas przyjęli, nie<br />

zdradzał najmniejszej nawet chęci imponowania. Wybór potraw był dokładnie ten sam, co na<br />

dole. Obok naszych nakryć stało wino, natomiast obok ich — woda. Serduszko zgodnie z<br />

prawdą powiedziała, że w domu o wiele chętniej pijemy do posiłków wodę niż wino. Kelner<br />

otrzymał polecenie usunięcia butelek. Każdy z wodzów miał przed sobą mały flakonik z<br />

ofiarowanym im przez Serduszko kwiatem, za który odwdzięczyli się stawiając przede mną i<br />

żoną po jednej wprawdzie, ale wyjątkowo pięknej róży. Na temat kwiatów nie padło nawet<br />

jedno słowo.<br />

Rozmawialiśmy tylko w przerwach w jedzeniu. Gospodarze nie mówili nic o sobie, nie<br />

pytali też o nas i nasze sprawy. Wszystkie pytania i odpowiedzi dotyczyły jednego tylko<br />

tematu, a mianowicie przeszłości i przyszłości Indian, czy mówiąc inaczej losów czerwonej<br />

rasy. I muszę tu przyznać, że mimo zdawkowości naszych rozmówców oraz krótkiego czasu,<br />

jaki razem spędziliśmy, dowiedziałem się od nich bardzo wiele rzeczy. Z ich ust bowiem nie<br />

wyszło ani jedno błahe, niepotrzebne słowo. W jednym zdaniu potrafili często zawrzeć<br />

doświadczenie całego życia. Patrząc na wodzów pomyślałem o olbrzymach odłamujących<br />

wielkie bloki skalne i staczających je na niziny, gdzie mogli nad nimi pracować mali ludzie z

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!