Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
W jaskini<br />
Góra <strong>Winneto</strong>u znajduje się na południowo-wschodnim krańcu Arizony, na pograniczu z<br />
Nowym Meksykiem. Tamtejsi Indianie nie uznają nad sobą żadnej państwowej władzy.<br />
Komitet budowy pomnika <strong>Winneto</strong>u był na tyle sprytny, że zwrócił się do Kongresu Stanów<br />
Zjednoczonych i otrzymał od niego zezwolenie, by na Górze <strong>Winneto</strong>u założyć miasto o tym<br />
samym imieniu, postawić pomnik dowolnej wysokości i rozmiarów oraz przedsięwziąć<br />
wszelkie kroki mające na celu realizację tych chwalebnych zamierzeń. Tak brzmiała treść<br />
zezwolenia, które uzyskał od Kongresu delegat komitetu.<br />
Na tej też podstawie podjęto prace, nie bacząc na tradycje i prawa wszystkich<br />
zainteresowanych. Szczepy Apaczów łatwo było zdobyć dla sprawy, albowiem chodziło o ich<br />
' ukochanego wodza. Podobnie rzecz się miała ze szczepami Komanczów, gdyż Apanaczka<br />
był wodzem Komanczów Pohonim. Od czasów <strong>Winneto</strong>u nie pojawił się wódz, który by<br />
zjednoczył pod swoją władzą wszystkie szczepy Apaczów. Tatella-Sata, którego wpływy<br />
rozciągały się na wszystkie indiańskie plemiona, trwał nieprzejednanie w opozycji wobec<br />
projektu, ale Old Surehand i Apanaczka ciągle jeszcze mieli nadzieję go przekonać. Liczyli na<br />
wymowę faktów dokonanych i dlatego wbrew jego sprzeciwom rozpoczęli budowę. Wszelkie<br />
protesty zbywano, zresztą prawdziwym skądinąd stwierdzeniem, że Kongres jest na tym<br />
terytorium najwyższą instancją. Old Surehand i Apanaczka nie byli już tymi ludźmi, których<br />
niegdyś znałem. Bogactwo i szerokie kontakty w świecie businessu sprawiły, że zarzucili<br />
wcześniejsze poglądy i znajomości. Wewnętrznie dawno oddalili się od Indian i stali ludźmi<br />
na wskroś białymi. O tym, że każdy czerwonoskóry gotów jest umrzeć za swą indiańską<br />
godność zupełnie już nie pamiętali. Cała sprawa stanowiła dla nich swego rodzaju interes,<br />
służący jednocześnie reklamie synów, to przedsięwzięcie miało w przyszłości przynieść<br />
następne zyski.<br />
Tatella-Sata nie był jednak człowiekiem, który tak łatwo, jak sobie wyobrażali,<br />
zrezygnował z tego, co uważał za słuszne. Z początku jakby ugiął się pod naciskiem, ale tylko<br />
pozornie. Nie mógł przeszkodzić oplataniu wodospadu przewodami elektrycznymi, nie mógł<br />
przeszkodzić niszczeniu lasu wybuchami w kamieniołomach, nie mógł zawrócić do domu<br />
tłumu czerwonoskórych robotników, którzy ściągali tu tylko dlatego, że byli odrzuconą przez<br />
własne plemiona szumowiną. Wysłał natomiast swych posłańców do Mescalerów, Llanerów,<br />
Anikarillów, Tarakonów, Nawahów, Czirikanów, Pinaleniów, Kojoterów, Dżilasów,<br />
Lipanów, Mimbreniów i Indian z kopalni miedzi — do szczepów, które "strażnika wielkiej<br />
wiedzy medycznej" uznają za najważniejszą osobistość całej czerwonej rasy.<br />
Zaprosił do siebie ich wodzów. Rozmawiał z nimi. Wyjaśnił, że bardziej niż o uczczenie<br />
<strong>Winneto</strong>u chodzi tutaj o reklamę dla Young Surehanda i Young Apanaczki, jak również o<br />
zwykłe interesy. Udało mu się nawet uświadomić swym rozmówcom, że wyniesienie na tak<br />
niedorzeczny piedestał, byłoby wręcz obrazą dla skromnego pod każdym względem<br />
<strong>Winneto</strong>u. Wykazał wodzom, że całe to przedsięwzięcie raczej przyśpieszy niż opóźni upadek<br />
rasy, jako że budzi wśród innych plemion zazdrość względem Apaczów. Jednym słowem<br />
całkowicie przekonał przybyszów i odesłał z powrotem do domów, aby z kolei oni wywarli<br />
wpływ na swych podwładnych. Wszystkie te działania wspomagał istniejący już w tym czasie<br />
klan <strong>Winneto</strong>u. Otwarte wystąpienie przeciw komitetowi budowy miasta i pomnika przesunął