Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
westman. — Palicie ogień w taki sposób, jakby wam zależało, żeby ściągnąć tu tych<br />
łajdaków! Dlaczego nie skryliście się w zaroślach?<br />
— Dlatego, że nie obawiamy się ani Komanczów, ani Kiowów — oświadczył Zebulon.<br />
— Jesteście ich przyjaciółmi?<br />
— Jesteśmy przyjaciółmi każdego, kogo spotkamy — tak samo czerwonych, jak i<br />
białych!<br />
— Well! A więc i moimi! Lubię wiedzieć, jak nazywają się moi przyjaciele. Czy mogę<br />
spytać, jak godność?<br />
— Nazywamy się Enters. Ja — Zebulon Enters, a on Hariman Enters.<br />
— Wielkie dzięki! A teraz dalej: skąd i dokąd?<br />
— Przybywamy z Kansas City. Zboczyliśmy do Trinidad, a teraz jedziemy do Rio<br />
Grandę del Norte. A kim pan jest?<br />
— Nazywam się Pappermann i jadę z Trinidad. A dokąd — tego sam jeszcze dobrze nie<br />
wiem.<br />
Bracia drgnęli zaskoczeni, po czym Zebulon szybko zapytał:<br />
— Pappermann? Może Max Pappermann?<br />
— Owszem. Tak się nazywałem i do dziś niestety nazywam.<br />
— Cóż za zbieg okoliczności! Gościliśmy w pańskim hotelu! Nawet zrobiliśmy wcześniej<br />
rezerwację.<br />
— Nic o tym nie wiem. Ten hotel nie należy już do mnie.<br />
— Mówiono mi o tym. Ale aż do odjazdu mieszkał pan u nowego właściciela.<br />
Wyjątkowo milkliwy i nieuprzejmy typ! Odmówił nam informacji. Musieliśmy pytać innych,<br />
a i tak nie udało nam się wiele dowiedzieć. Może pan będzie mógł nam pomóc?<br />
— O co chodzi?<br />
— Chodzi o państwa Burton, którzy mieli przyjechać do Trinidad i czekać na nas w pana<br />
hotelu. Dowiedzieliśmy się, że wprawdzie przyjechali, ale już następnego dnia udali się w<br />
dalszą drogę. Dokąd — tego nikt nie potrafił powiedzieć. Może pan coś wie na ten temat?<br />
— Hm... Czy wiem? Trzeba przyznać, że pytacie właściwą osobę.<br />
— Doprawdy! To nas cieszy! Niech więc nam pan szybko powie czy...<br />
Tu Pappermann mu przerwał:<br />
— Myślicie panowie, że to ja jestem tą właściwą osobą? Tego nie powiedziałem.<br />
— Jeśli nie pan, to kto?<br />
— Ten oto dżentelmen!<br />
Wskazał na mnie w momencie, gdy wychodziłem zza krzaków, aby zakończyć tę część<br />
wstępną powodowany obawą, że Pappermann w swej swadzie powie coś, czego bracia nie<br />
powinni się dowiedzieć. Moje pojawienie się było dla braci ogromną, aczkolwiek<br />
niekoniecznie niemiłą niespodzianką. Mój widok szczerze ich ucieszył bez względu na to, jak<br />
dyskusyjne były powody tej radości. Zażądałem, by natychmiast wygasili ognisko i wraz z<br />
końmi przeszli do naszego obozowiska. Przystali na to. Z moją żoną przywitali się z ogromną<br />
uprzejmością, którą jednak tylko w przypadku Harimana mogłem wziąć za dobrą monetę.<br />
Zebulon starał się wprawdzie usilnie robić dobre wrażenie, ale spoglądał jakoś fałszywie, a w<br />
momentach, kiedy nie czuł się obserwowany — co nie mogło umknąć mnie i mojej żonie — z<br />
jego oczu wyzierał podstęp i coś na kształt czającej się groźby. Szczególnie Serduszko ma w<br />
tym względzie doskonałe wyczucie. Zapytany o przyczynę naszego przedwczesnego wyjazdu<br />
z Trinidad odpowiedziałem:<br />
— Miałem powody zrezygnować z waszego towarzystwa. Pisałem o tym zresztą. Czy<br />
dostarczono wam list?