10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

chwilę zapanowała cisza, którą przerwał krzyk starego Tanguy.<br />

— Pida, Pida! Mój synu!<br />

Znowu rozległą się wrzawa. Tysiące ludzi krzyczało, wrzeszczało, nawoływało się, jakby<br />

nagle wszyscy razem postradali zmysły. Nikt nie chciał tu zostać. Wszyscy parli ku wyjściu z<br />

doliny w obawie, że dzieło zniszczenia nie dobiegło jeszcze końca. Również nasi<br />

zaprzyjaźnieni wodzowie zeszli z ambony i w największym pośpiechu naradzali się, jakie<br />

przedsięwziąć dalej kroki. Na ambonie pozostaliśmy tylko Tatella-Sata, Serduszko i ja.<br />

Czarownik poprosił mnie:<br />

— Nie pozwól im tu wejść z powrotem! Nie chcę, by ktokolwiek więcej słyszał, co<br />

zostanie powiedziane na tamtej ambonie.<br />

— Ja również tego nie będę słyszał — odparłem. — Nie mam teraz na to czasu. Trzeba<br />

ratować to, co się jeszcze da uratować.<br />

Posłałem Inczu-intę i Pappermanna do Twierdzy po pochodnie. Odszukawszy Old<br />

Surehanda oraz inżyniera zapytałem, czy możliwe jest szybkie przywrócenie oświetlenia<br />

elektrycznego. Obiecali usunąć uszkodzenie. Przewodów i żarówek mieli pod dostatkiem.<br />

Potem sześciu, spośród dwunastu wodzów Apaczów, kazałem mimo nocnej pory jechać ze<br />

swymi ludźmi do Doliny Jaskini i jak najszybciej donieść mi, co się tam wydarzyło. Ledwie<br />

skończyłem mówić, zawisła nad nami nowa groźba. Wodospad nie znajdował już ujścia w<br />

głębi ziemi. Dno potężnej wyrwy powstałej w miejscu pomnika zatkane było masami kamieni<br />

i ziemi. Woda podnosiła się coraz wyżej grożąc zalaniem całej doliny. Przyjście z pomocą<br />

tym, którzy prawdopodobnie zasypani zostali w jaskini, byłoby w takim wypadku<br />

niemożliwe. Szczęśliwie problem sam się rozwiązał. Nacisk wody pokonał opór zatykający<br />

odpływ skał 1 ziemi. We wzbierającej kipieli, zaczęły tworzyć się wiry. Od czasu do czasu na<br />

powierzchnię wydobywał się potężny bąbel powietrza. Woda znalazła sobie ujście. Wkrótce<br />

uformował się w niej potężny wirujący lej, wraz z którym zniknęła na dobre w czeluściach.<br />

Kiedy Inczu-inta i Pappermann przybyli z pochodniami dobrawszy sobie jeszcze kilku<br />

zaufanych <strong>Winneto</strong>u, zszedłem otworem pod amboną na ich czele do jaskini. Pochodnie<br />

zapaliliśmy dopiero pod ziemią. Zeszliśmy po stopniach. Skutki wstrząsu były widoczne aż<br />

tutaj. Coraz częściej potykaliśmy się o kamienie, które poodpadały ze ścian i sklepienia.<br />

Niejednokrotnie musieliśmy je usuwać z drogi, aby móc postępować dalej. Dlatego<br />

posuwaliśmy się naprzód bardzo wolno. Sytuacja w miejscu połączenia się naszego tunelu z<br />

odgałęzieniem wiodącym do kwietnej świątyni przedstawiała się tak źle, że na utorowanie<br />

sobie drogi w zgromadzonych przez nas stalaktytach, do których wstrząs dodał wiele innych<br />

ułomków, straciliśmy przeszło godzinę. Następnym krytycznym punktem było połączenie z<br />

szerokim korytarzem, zresztą w miejscu, w którym po raz pierwszy zaobserwowałem pękanie<br />

sklepienia. Dojście do połączenia zostało całkowicie zasypane i to na znacznej długości.<br />

Natknęliśmy się jednak na dwie siedzące bez ruchu postaci. Obok nich leżała nie dopalona<br />

pochodnia. Byli to czarownicy, którzy prowadzili wojsko przez jaskinię. Nie ruszali się i<br />

zdawali się nas nie rozpoznawać. Śmiertelny strach pomieszał im zmysły. Patrzyli lękliwie<br />

przed siebie i dopiero po dłuższym czasie, na podstawie ich nieskładnych odpowiedzi,<br />

zdołaliśmy odtworzyć przebieg wypadków. Wojownicy zostawili konie w dolinie i weszli<br />

pieszo do jaskini. Mając dość czasu powoli posuwali się naprzód. W krytycznym momencie<br />

znajdowali się u końca szerokiego korytarza, szczęśliwie nie w centrum, a na peryferiach<br />

obszaru zniszczenia. Potężny podmuch powietrza zgasił wszystkie pochodnie. Wszystko<br />

wokół zadrżało, ze sklepienia, raniąc wielu, posypały się skały. Wybuchła ogromna panika.<br />

Ludzie rzucili się do ucieczki. Jedni chcieli biec naprzód, inni do tyłu. Wśród krzyków i<br />

przekleństw deptano i popychano się nawzajem.<br />

W podziemnej rzece zniknęła woda, by wkrótce powrócić tym potężniejszą falą.<br />

Wyglądało to tak, jakby rzeczkę gdzieś w górze zatamowano, a potem znowu podniesiono

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!