10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Widzieliśmy też nosze, na których niesiono wodza Kiowów. Zrobione były z płótna<br />

rozpiętego między dwoma drewnianymi żerdziami. Kilku Indian dźwigało wiązki drewna i<br />

chrustu. W sumie naliczyliśmy trzydzieści cztery osoby. Zaczekaliśmy, aż ostatni zniknął we<br />

wnętrzu świątyni, po czym sami wróciliśmy do środka. Panowały tutaj nieprzeniknione<br />

ciemności. Usiedliśmy oczekując dalszego biegu wypadków.<br />

Z dołu dobiegały nas najpierw tylko tajemnicze szmery. Nikt nie rozmawiał, nie<br />

zabrzmiał ani jeden rozkaz czy polecenie. Wszystko zdawało się być ustalone z góry w<br />

najdrobniejszych szczegółach. Nagle zabłysła gdzieś iskra, a po niej druga i następne. Iskry<br />

przemieniały się w małe płomyczki, te zaś w płomienie i całe ogniska. Było ich cztery, po<br />

jednym w każdym rogu kwadratu, którego środek stanowił ołtarz. Wokół każdego gromadziły<br />

się fantastycznie wyglądające grupy Indian — wodzowie poszczególnych plemion. W górę<br />

wzbiły się kłęby dymu, który nam jednak zupełnie nie przeszkadzał ginąc w o-tworach po<br />

przeciwległej stronie pomieszczenia. Ogniska rozświetliły też wnętrze, ale wraz z<br />

wysokością, światło traciło intensywność i stawało się coraz bardziej tajemnicze.<br />

W migotliwych płomieniach wszystko zdawało się poruszać i chwiać — nisze, mumie,<br />

bielejące żebrami klatki piersiowe i najróżniejsze inne kości. Serduszko chwyciła mnie za<br />

rękę i ścisnąwszy ją kurczowo szepnęła:<br />

— Jakie to upiorne! Jestem prawie przerażona!<br />

— Czy wolałabyś stąd wyjść? — zapytałem.<br />

— Nie, nie! Czegoś takiego nigdy już więcej nie zobaczę! Czuję się, jakbym zeszła do<br />

piekła!<br />

Jej porównanie nie było wcale chybione, choć ja wolałbym miejsce to przyrównać raczej<br />

do czyśćca. Tam w dole dopełniał się bez wątpienia grzech, ale nie musiał on koniecznie<br />

oznaczać ostatecznego potępienia, i w końcu nasza obecność tutaj miała na celu doprowadzić<br />

do innego, lepszego rozwiązania. Skupione wokół ogniska postaci wydały mi się nie tyle<br />

spadkobiercami minionych tysiącleci, ile oczekującymi wybawienia duchami pradawnych<br />

czasów, które obmyślały swój ostatni, haniebny czyn niosący jednak z sobą szansę<br />

wyzwolenia z ciemności. Kiedy tak o tym myślałem, z dołu zabrzmiały pierwsze słowa:<br />

— Jestem Awat towawh 20 , czarownik Komanczów. Powiadam: jest północ!<br />

Następnie odezwał się drugi głos:<br />

— Jestem Onto tapa 21 , czarownik Kiowów. Niech narada się zacznie!<br />

— Niech się zacznie! — zawołał Tangua.<br />

— Niech się zacznie! — zawołał To-kei-czun.<br />

— Niech cię zacznie! — zawołał Tusahga Saricz.<br />

— Niech się zacznie! — zawołał Kiktahan Szonka. Rysy wodzów były dla nas w dalszym<br />

ciągu niewidoczne.<br />

Widzieliśmy tylko ich sylwetki i słyszeliśmy głosy, wznoszące się w górę jakby z<br />

podziemnego świata. Czarownik Komanczów podszedł do ołtarza i rzekł:<br />

— Stoję przed świętym miejscem, na którym składane są amulety. W świątyni naszego<br />

starego, słynnego Tatella-Saty wisi ogromna skóra dawno już wymarłego gatunku srebrnego<br />

lwa z napisem: "Czuwajcie nad swoimi amuletami! Blada twarz przybędzie poprzez wielką<br />

wodę, aby was ich pozbawić. Jeśli to dobry człowiek, przyniesie wam błogosławieństwo. Jeśli<br />

zły, we wszystkich waszych obozowiskach i namiotach rozlegnie się płacz."<br />

Teraz do ołtarza podszedł czarownik Kiowów i przemówił:<br />

20 Wielki Wąż<br />

21 Pięć Wzgórz.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!