10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Miaro, namachco — dalej, szybko...<br />

Nie musiałem kończyć. Ogier wydał z siebie radosne westchnienie i zatańczył kopytami.<br />

I wtedy przyszła mi do głowy myśl, która wówczas mogła się wydawać bezpodstawna, lecz<br />

która później okazała się prorocza. Przypomniałem sobie mianowicie szlachetnego kasztanka,<br />

o ciemnej tonacji, którego swego czasu bardzo chętnie dosiadał mój przyjaciel Apanaczka,<br />

podówczas jeszcze wódz Koman-czów-Naimi. Opisałem tego konia w pierwszym tomie Old<br />

Surehand. Wiedziałem też, że zarówno Apanaczka, jak i Old Surehand zadali sobie wiele<br />

trudu, by wyhodować zwierzęta, które łączyłyby w sobie zalety tej rasy wraz z zaletami<br />

ulubionych ogierów <strong>Winneto</strong>u, oraz najlepszych kłusaków z hodowli Dakotów. To<br />

przedsięwzięcie zostało uwieńczone sukcesem. Obydwaj byli teraz właścicielami kilku<br />

wielkich stajni hodowlanych, z których największa znajdowała się nad Bijou Creek,<br />

drugorzędną rzeką południowego płaskowyżu. Old Surehand zbudował sobie tam też dom<br />

mieszkalny, w którym spędzał co roku kilka miesięcy. To o tej, ze smakiem urządzonej<br />

posiadłości napisał: Uważaj mój dom za własny, choćbyś nas w nim nie zastał. Czy owe trzy<br />

gniadosze pochodziły z tej stajni? A może również muły? Czyżby “artyści“ oraz ich peoni<br />

byli koniokradami? Na pewno nie można było tego wykluczyć. Trinidad słynie z handlu<br />

końmi, jest więc dla takich rzezimieszków równie wygodnym, co pożądanym miejscem dla<br />

pozbycia się skradzionych zwierząt.<br />

To wszystko przemknęło mi przez głowę lotem błyskawicy. Nie było czasu tych myśli<br />

ani zatrzymać, ani poprowadzić dalej. Ogier tańczył więc kopytami. Nie widząc przy sobie<br />

swych przyjaciół, czy też krewnych, skierował się w ich kierunku. Ująłem go mocno i<br />

weszliśmy w galop. Dojechałem jednak tylko do muru i tu go zatrzymałem. Ogier wydał z<br />

siebie głębokie chrapanie, które wyrażało jego pragnienie znalezienia się po drugiej stronie.<br />

To właśnie chciałem usłyszeć. Jak to mówią fachowi jeźdźcy: “Przeszkoda została wzięta z<br />

najwyższą elegancją“.<br />

— Wygrał! Wygrał te wszystkie konie! — rozbrzmiało dokoła.<br />

Pappermann przybiegł zadyszany. Podałem mu wodze, by i to zwierzę odprowadził na<br />

dziedziniec.<br />

— Stać! Nie ruszać się! — ryknął Howe władczym tonem. — Ten ogier jest nasz i cała<br />

reszta również. Pójdą wszystkie do nas!<br />

Chwycił za cugle. Podszedłem do niego i rzekłem:<br />

— Ręce przy sobie! Liczę do trzech: raz... dwa... trzy...! Nie puścił cugli. Mówiąc “trzy“<br />

uderzyłem go pięścią<br />

w żebra z taką siłą, że wpadł między swych towarzyszy i osunął się na ziemię. Próbował<br />

jak najszybciej podnieść się, by oddać mi cios, ale nie był w stanie. Zanim stanął na nogi do<br />

sporu włączył się już ktoś inny, a mianowicie peon, który nazwał mnie “psem“. Podskoczył<br />

do mnie z zaciśniętymi pięściami i krzyknął:<br />

— Chcesz się bić? To ci nie wyjdzie...<br />

Nie dokończył. Przerwał mu nowy właściciel, wkraczając do “ogrodu“ w towarzystwie<br />

kilku postawnych, krzepkich mężczyzn, których zwołał naprędce, by w decydującym<br />

momencie włączyć się do sporu.<br />

— Spokój! Zamknąć gęby! — przekrzyczał peona. — Podajemy jedzenie! Zupę!<br />

Przedyskutujecie po jedzeniu! W moim hotelu nie pozwalamy od razu uciekać się do<br />

rękoczynów! U nas najpierw kura, a potem interes!<br />

Sprytnie to załatwił. Aby uspokoić peona zwalił najpierw na mnie całą winę, mrugając<br />

przy tym do mnie porozumiewawczo, abym nie brał tych “rękoczynów“ zbytnio do siebie.<br />

Towarzyszący mu mężczyźni nieśli talerze i sztućce, a on sam dźwigał przed sobą wazę z<br />

rosołem. Nie przerywając swojej tyrady, wyciągnął z rosołu starą, wygotowaną kurę i

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!