10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

śmiertelne dla Inczu-czuny i Nszo-czi strzały. Moja żona i Entersowie mieli teraz jasne<br />

pojęcie o okolicznościach morderstwa dokonanego na tak drogich mi osobach. Po tym<br />

wszystkim powróciliśmy do naszego namiotu, gdzie mogłem opowiedzieć szczegółowo o<br />

zrabowaniu testamentu. Podczas tej całej jazdy Hariman nie powiedział ani słowa, ani razu<br />

też na mnie nie spojrzał. Było mi go żal. Na jego policzkach pojawiły się niezdrowe<br />

rumieńce, a spod kapelusza spływał mu na czoło pot. Najwyraźniej miał gorączkę. Jego brat<br />

— przeciwnie. Wydawał się w swym spokoju zupełnie niewzruszony. I nawet bystry<br />

obserwator mógłby uznać ten spokój za autentyczny, gdyby nie oczy. Nad nimi Zebulon nie<br />

miał władzy! Zdradzały wszystko! Paliła go wściekłość z tego powodu, że ojcu nie udało się<br />

to, co zamierzył. Prawdopodobnie nienawidził mnie bardziej i namiętniej niż stary Santer. Był<br />

zdolny do wszystkiego, łącznie z zabójstwem. Mimo to przynajmniej na razie nie musiałem<br />

się go obawiać, gdyż przyrzekł Kiktahanowi Szonce dostarczyć mnie żywego.<br />

Teraz i on zauważył wgłębienie koło grobu Inczu-czuny. Przypatrzył się mu z namysłem i<br />

zapytał!<br />

— To tutaj pan wtedy kopał?<br />

— Tak — skinąłem głową.<br />

— Tu był testament?<br />

— Tak i nie tylko.<br />

— Co jeszcze?<br />

— Tego nie wiem; mam zamiar jednak o tym zaraz się przekonać. Pożyczcie mi waszych<br />

szpadli.<br />

— Po co?<br />

— Do kopania.<br />

— Znowu? W tym miejscu?<br />

— Tak, znowu! I w tym samym miejscu!<br />

— A więc naprawdę pan sądzi, że tam coś jeszcze było?<br />

— Tak właśnie sądzę!<br />

Oczy Zebulona rozpaliły się nagle jakimś wewnętrznym ogniem, a głos drżał mu z<br />

podniecenia, kiedy krzyknął:<br />

— A ja mam wam dać mój szpadel! Nie ma mowy! Nawet mi się nie śni! Będziemy sami<br />

kopać — ja i mój brat!<br />

Pobiegł do szpadli, przyniósł je i wręczając jeden z nich bratu krzyknął rozkazująco:<br />

— Wstań i przestań już wyć, skunksie! Słyszysz przecież, że to gniazdo nie jest jeszcze<br />

całkowicie wybrane! Jest czego szukać! Może jest tego bardzo dużo! Wstawaj, do roboty!<br />

Hariman siedział na ziemi ze spuszczoną głową. Odepchnął wyciągnięty do niego szpadel<br />

i powiedział:<br />

— Zostaw mnie. Ja tego nie będę robił. Nie ruszę nawet palcem! Niech przeklęte będzie<br />

całe to złoto i twoja żądza, by mieć je wyłącznie dla siebie! Ona cię zabije, tak jak zabiła<br />

jego!<br />

— A więc nie chcesz?<br />

— Nie! Nie trudź się! Ja mam już tego wszystkiego dosyć!<br />

— Tchórz! Przeklęty skunks! — syknął Zebulon z pogardą. Hariman uniósł się na to<br />

gwałtownie i napierając na brata spytał z gniewem w głosie:<br />

— Kto jest skunksem? Ja czy ty? Ja w odróżnieniu od ciebie mam odwagę walczyć! Chcę<br />

być wolny, wolny od tego demona, którym zostaliśmy opętani i który do dzisiaj nas dręczy.<br />

On nie ma litości ani miłosierdzia. Każe nam albo siebie słuchać albo ginąć. Każe albo<br />

samemu popełnić zbrodnię albo własną śmiercią odpokutować za ojca. Nie masz odwagi z

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!