10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Niech pan spokojnie poczeka!<br />

Nie uważałem za stosowne dłużej udawać. Wskoczyłem szybko na muła trzymanego<br />

przez Pappermanna.<br />

— A co będzie z końmi? — zapytał ściszonym głosem.<br />

— To, co z mułami! — odrzekłem.<br />

— Ale one nie pozwalają do siebie podejść!<br />

— Niech się pan nie martwi! Nie tylko do nich podejdę, ale i dosiądę!<br />

Po tych słowach pojechałem przez plac i przeskoczyłem przez mur. Kiedy<br />

przyprowadziłem muła na dziedziniec, naokoło stało już sporo ludzi. Wieść się rozniosła i<br />

wielu przyszło, by na własne oczy zobaczyć, co się dzieje. Właściciel zacierał ręce, bo miał<br />

dużo gości. Z wolna zapełniły się też sąsiednie “ogrody“.<br />

Moja walizka leżała już na stole. Serduszko sama towarzyszyła komuś, kto ją przyniósł.<br />

Powiedziała mi, że z naszych okien bieg wydarzeń obserwuje czterech świadków — trzech<br />

policjantów oraz mężczyzna przez innych nazywany corregidorem.<br />

— To tyle co burmistrz. Tak nazywają burmistrza ludzie meksykańskiego pochodzenia<br />

— wyjaśniłem.<br />

— Przyszedł dopiero później. Przyprowadził go, nie wiem dlaczego, jeden z policjantów.<br />

Był dla mnie bardzo uprzejmy. Czy potrzebujesz czegoś z walizki?<br />

— Tak. Potrzebna mi jest “szata rady“.<br />

Otwarłszy walizkę wyjąłem uszytą z białej skóry i ozdobioną na szwach splecionymi<br />

włosami skalpów część indiańskiej garderoby.<br />

— Uff! — zawołał półgłosem zdumiony Indianin. — Tę szatę noszą tylko wodzowie! I to<br />

wyłącznie przy ogniu rady i podczas specjalnych uroczystości!<br />

Zdjąłem marynarkę i włożyłem na siebie “szatę rady“.<br />

— Dlaczego to robisz? — spytała Serduszko. — Czy nie słyszysz tych śmiechów i kpin.<br />

— Niech się śmieją. Dojdą do tego jeszcze ozdoby wodzowskie. Chodzi o konie. To<br />

indiańska tresura. Poza swym panem nie dopuszczą do siebie żadnej bladej twarzy. Również<br />

ja bez przebrania nie zdołałbym ich dosiąść.<br />

— Ach, to stąd zastrzeżenie, że możesz się dowolnie przebierać?<br />

— Tak. Jak widzisz przemyślałem każde słowo, choć nawet ty nie wiedziałaś dlaczego i<br />

po co.<br />

Kiedy wyjmowałem z pokrowca ozdoby wodzowskie Indianin dał powtórnie wyraz<br />

swemu zdumieniu:<br />

— Uff, uff! Prawdziwe pióra orła bojowego, który już wyginął! Czy jest ich pięć razy<br />

dziesięć?<br />

— Nawet więcej — odpowiedziałem.<br />

Na to uniósł się z wielkim szacunkiem i powiedział:<br />

— Proszę więc przyjąć moje pozdrowienie i prośbę o wybaczenie...<br />

— Cicho, cicho! — przerwałem mu. — Nie siedzimy przy ogniu rady, a te tajemne<br />

przedmioty, których znaczenia szczęśliwie nikt tu się nie domyśla, odsłaniam wyłącznie ze<br />

względu na konie.<br />

Do stroju, w którym miałem wystąpić, należą tylko dwa skrajne, lotne pióra orła<br />

bojowego. Moje pióro sięgało z głowy do ziemi, było rezultatem najtroskliwszych<br />

indiańskich zabiegów konserwacyjnych i miało swoją własną, bardzo niezwykłą historię.<br />

Kiedy je przypiąłem, wśród szóstki “artystów“ rozległy się śmiechy. Howe krzyknął jednak<br />

na swoich kompanów ze złością;

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!