Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
doprowadzić? Czy wolno mi? Z powodu jednego łajdaka? Łajdaka... łajdaka... łajdaka!<br />
Przechylił głowę na bok, jakby słuchał kogoś, kto do niego krzyczy, po czym uczynił<br />
gwałtowny ruch sprzeciwu i odpowiedział: ;<br />
— Nie! Ten stary mnie oszukał! Oszukał, oszukał! Tam nie było złota, a tylko kartki...<br />
kartki papieru! Czy oszukał mnie także teraz razem z Kiktahanem Szonką? Za życia<br />
oszukiwał wszystkich. Teraz nie żyje, ale ciągle jeszcze potrafi oszukiwać! Jego trzeba<br />
oszukać! Czy mam się tak pozwolić zwodzić? Naprawdę mam wielką ochotę odpłacić mu tą<br />
samą monetą i oszukać go, tak jak on mnie oszukuje, oszukać go z tym Old Shatterhandem!<br />
Może nawet tak zrobię! Tak, to całkiem prawdopodobne! Dla tych niebieskich oczu. Chcę<br />
wreszcie...<br />
Przerwał swoją przemowę, a właściwie przerwano mu. Z drugiej strony drzewa ukazał się<br />
Hariman, który szedł w jego kierunku wołając:<br />
— Cicho, głupcze! Twoje wrzaski zaszkodzą nam obu!<br />
— Oni tu wszyscy byli! — usprawiedliwiał się Zebulon.<br />
— Bzdura! Nikogo tu nie było! Ale jest ktoś, kto może się w każdej chwili pojawić. I jeśli<br />
usłyszy twoje przemowy do drzew, będzie wiedział o wszystkim, co tak skrzętnie ukrywasz!<br />
— O kim mówisz?<br />
— O Old Shatterhandzie! Poszedł do lasu, właśnie w tę stronę, gdzie zniknąłeś. Wiem o<br />
tym demonie, który każe ci wygłaszać w samotności głośne mowy. Dlatego poszedłem<br />
szybko, by cię ostrzec. Nie wiedziałem jednak, gdzie jesteś, i nie mogłem cię znaleźć. W<br />
końcu jednak usłyszałem twoje wrzaski.<br />
— A więc się przydały! Inaczej byś mnie nie znalazł.<br />
— Nie opowiadaj bzdur, tylko chodź ze mną! Wkrótce pora posiłku. Pomyśl tylko —<br />
łapy niedźwiedzie! Ciekaw jestem, jak się jej udadzą, robi to pierwszy raz.<br />
— O, jej się wszystko uda, nawet łapy niedźwiedzie! A jeśli nawet nie, to i tak będą<br />
smakowały! I to jak jeszcze! Idziemy!<br />
Oddalili się. Pospieszyłem, by jeszcze przed nimi dojść do obozu. Udało mi się. Kiedy<br />
wyszli zza drzew siedziałem obok Młodego Orła i wyglądało na to, że wróciłem już jakiś czas<br />
temu.<br />
Co ciekawszym czytelnikom, którzy chętnie dowiadują się również o rzeczach mniej<br />
istotnych, uroczyście ogłaszam, że łapy niedźwiedzie oceniłem na czwórkę z plusem.<br />
Serduszko jest wprawdzie moją żoną, więc w zasadzie powinienem jej wystawić piątkę z<br />
gwiazdką, ale byłby to stopień naciągany, a ja nawet w sprawach kulinarnych niechętnie daję<br />
sobą manipulować. Gdyby mimo całej pomocy Pappermanna Klareczka całkiem zepsuła łapy,<br />
po prostu odmówiłbym wystawienia oceny, jako że zgodnie z paragrafem pięćdziesiątym<br />
pierwszym kodeksu postępowania karnego Rzeszy ^Niemieckiej z i lutego 1877 roku w tego<br />
typu delikatnych sytuacjach mam jako małżonek prawo odmówić zeznań. Serduszko spisała<br />
się jednak nie najgorzej. Szczególnie dzięki jagodom jałowca, grzybom i listkom bylicy całe<br />
danie tak dalece odbiegało smakiem od znanej mi przeciętności, że z pewnością oceniłbym je<br />
na piątkę lub nawet piątkę z plusem, gdyby Serduszko przetrzymała łapy jeszcze ze dwa, trzy<br />
dni. Winę więc ponosiła nie gospodyni, lecz same łapy. Jeśli więc byłem zmuszony postawić<br />
czwórkę z plusem, to gwoli sprawiedliwości czuję się również zobowiązany uściślić, że<br />
czwórka odnosiła się do łap, a plus do mojej żony.<br />
Po posiłku pojechaliśmy oboje — ja i Serduszko — do wspomnianego już drzewa<br />
obserwacyjnego stojącego na szczycie góry. Uznałem, że dobrze— będzie rozejrzeć się<br />
wokoło. Kobiety Siouxów również zmierzały ku Nugget Tsil i powinny były przejeżdżać tędy<br />
na długo przed nami, a tymczasem nie natknęliśmy się na żaden ślad ich obecności. Nie<br />
widzieliśmy zresztą w ogóle żadnych śladów. I dlatego postanowiłem się rozejrzeć.