10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Pida odszedł. Pojawiła się natomiast Serduszko, która do tej pory przebywała w<br />

towarzystwie swoich przyjaciół, zgłaszających gotowość nakarmienia i opatrzenia<br />

wojowników z jaskini. Zapytała, kiedy wyjdą na powierzchnię pierwsi z nich.<br />

— Pierwszy był tu już przed chwilą — powiedziałem. — Pida. Poszedł z powrotem i<br />

wkrótce będzie tu znowu. Potem wyjdą wszyscy, jeden za drugim.<br />

— A więc już czas! Muszę się spieszyć! Gdzie inżynier? Uratowanych musi powitać nasz<br />

<strong>Winneto</strong>u!<br />

Pobiegła w swoją stronę. Do tej pory paliło się tylko kilka żarówek, tak że o<br />

dostatecznym oświetleniu wielkiego, rojącego się od ludzi placu nie mogło być mowy.<br />

Nadszedł właśnie znowu Pida i dokładnie w tym momencie inżynier uruchomił swój<br />

projektor. Na gładkiej tafli wodospadu ukazała się postać dążącego ku niebu <strong>Winneto</strong>u, z<br />

rozwianymi włosami i opadającymi na ziemię piórami wodzowskimi. Ruch mknącej w dół<br />

wody wywoływał złudzenie, jakby <strong>Winneto</strong>u rzeczywiście wznosił się do góry. Wrażenie<br />

było piorunujące.<br />

— To <strong>Winneto</strong>u! Mój <strong>Winneto</strong>u! Nasz <strong>Winneto</strong>u! — zawołał Tatella-Sata ponad<br />

zastygłym w zupełnej ciszy tłumem.<br />

W chwilę potem zabrzmiał dźwięczny, donośny głos Wakona:<br />

— Tak, to <strong>Winneto</strong>u! To jego duch!<br />

W tym momencie ludzie dali wyraz swemu zaskoczeniu, zdumieniu i podziwowi w<br />

tysięcznych okrzykach radości, ponad które wzbił się po jakimś czasie potężny bas In-czuinty:<br />

— Tatella-Sata! Nasz Tatella-Sata!<br />

Inczu-inta miał na myśli obraz jego głowy, który ukazał się po prawej stronie <strong>Winneto</strong>u.<br />

— Tatella-Sata! Nasz Tatella-Sata! — krzyczał radośnie<br />

tłum.<br />

— A to jest głowa Marimeh, legendarnej królowej, przyjaciółki naszych przodków.<br />

To był głos Młodego Orła.<br />

— Marimeh! Królowa! Przyjaciółka! — podawali sobie ludzie z ust do ust.<br />

Wodospad-Całun jawił się teraz oczom wszystkich jak prawdziwy cud! Nikt nie pamiętał<br />

już o pochłoniętym przez czeluście kamiennym pomniku. Nikt nie zwracał uwagi na zionącą<br />

nie opodal przepaść, w której pogrzebane zostały plany i nadzieje naszych przeciwników.<br />

Wszystkie oczy, wszystkie serca i myśli przykuwały te żywe niemal wizerunki, drgające na<br />

powierzchni wody. W otworze jaskini ukazali się pierwsi uratowani. Stanęli jak<br />

zahipnotyzowani tym pierwszym po wielogodzinnych ciemnościach widokiem. Musieli<br />

jednak iść do przodu, bo z tyłu naciskali na nich następni. Ci również stawali w zachwycie i<br />

również musieli iść dalej. Nasi <strong>Winneto</strong>u tworzyli szpaler, którym wyrwani strasznej śmierci<br />

wojownicy, udawali się do przeznaczonej dla nich części doliny. Tam znajdowali schronienie<br />

i opiekę. Pochód ten trwał godzinami. Zaczął się około północy, a skończył nad ranem,<br />

szarym świtem.<br />

Pida nie siedział z założonymi rękami. Nieustannie kursując pomiędzy mną —<br />

pełnomocnikiem naszej strony, a Tanguą — rzecznikiem strony przeciwnej, niestrudzenie<br />

zabiegał o złagodzenie wyroku wydanego na wodzów. Choć bardzo nam to odpowiadało,<br />

udawaliśmy, że nie zależy nam na negocjacjach. Dlatego pierwotny wyrok uchyliłem<br />

najpierw tylko w stosunku do zwykłych wojowników. Mieli być uwolnieni, a także mogli<br />

zatrzymać swoje konie i amulety. Otrzymali prawo oddalenia się w każdym momencie.<br />

Siedząc w jaskini ani przez chwilę nie przypuszczali, że ich sytuacja ukształtuje się tak<br />

pomyślnie. Mimo całego ogromu katastrofy żaden z nich nie zginął. Na obrażenia składały się<br />

głównie niegroźne, acz bolesne potłuczenia. Prawdę powiedziawszy pod opieką opatrujących

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!