10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

nazwisko, ale nie fałszywe, lecz prawdziwe!<br />

— Moje nazwisko? — zapytał peon. — A to z jakiego powodu? Nie mam zwyczaju<br />

występować pod fałszywym nazwiskiem!<br />

— Znam co najmniej dziesięć lub jedenaście, którymi się pan posługiwał. Pańskie<br />

prawdziwe nazwisko brzmi Corner. Pod ostatnim z pana fałszywych nazwisk został pan w<br />

Springfield skazany za rabunek i kradzież koni, ale udało się panu uciec z więzienia!<br />

— To nieprawda! To kłamstwo! To haniebne łgarstwo! Jestem uczciwym człowiekiem i<br />

nie zabrałem nikomu nigdy ani centa!<br />

— Naprawdę? Czy chce pan zobaczyć teraz kogoś, kto nie tylko twierdzi, ale potrafi<br />

dowieść, że jest odwrotnie?<br />

— Niech pan go pokaże!<br />

— Oto on.<br />

Urzędnik usunął się na bok odsłaniając jednego z policjantów. Ten ukłonił się peonowi<br />

ironicznie i powiedział:<br />

— Chyba się znamy, mister Corner? Aresztowałem pana w Springfield i dzisiaj zrobię to<br />

ponownie z wielką przyjemnością. Zostałem przeniesiony do Trinidad.<br />

Ledwie policjant skończył, peon krzyknął:<br />

— Ten szubrawiec tutaj! Niech was wszyscy diabli porwą! Jazda stąd!<br />

Ostatnie słowa przeznaczone były dla kompanów. Peon uskoczył na bok, po czym<br />

wybiegł jak opętany z “ogrodu“ kierując się ku miejscu, gdzie na ugorze stały konie. Nie<br />

uciekał sam. Wszyscy jego towarzysze zerwali się na równe nogi i poszli za jego przykładem,<br />

wykazując się przy tym szybkością i zręcznością, która wskazywałaby na niebagatelną<br />

praktykę. Ja również, kiedy trzeba działać, działam zazwyczaj bardzo szybko. Ruszyłem więc<br />

natychmiast w pościg, ale udało mi się złapać tylko ostatniego z nich. Ten próbował się<br />

wyrwać, lecz zaraz wziął go w swoje ręce Pappermann, który nie należał do słabeuszy. Rzucił<br />

go na ziemię i ukląkł na piersi w taki sposób, że opryszek nie mógł się nawet ruszyć.<br />

Jego towarzysze uciekali nie zwalniając kroku. Dopadłszy koni, wskoczyli na ich grzbiety<br />

i pogalopowali zabierając z sobą również czwartego muła i konia, schwytanego przeze mnie<br />

peona.<br />

— Łotry! — krzyknął za nimi ze złością. A co ze mną?<br />

— To zależy od ciebie — odpowiedziałem.<br />

— Jak to?<br />

— Zaczekaj!<br />

Na moich oczach rozgrywała się bowiem zabawna nieomal scena. W pogoń ruszyli nie<br />

tylko niektórzy, a wszyscy zgromadzeni. Na miejscu pozostali tylko: Pappermann, właściciel<br />

ze swymi ludźmi, Indianin, moja żona i ja. Także sąsiedzi ze swymi siedzącymi na murze i<br />

stojącymi przy płocie gośćmi uczestniczyli w pościgu. I nawet teraz, kiedy uciekający<br />

dosiedli koni, nikt nie miał zamiaru rezygnować czy zawracać. Przeciwnie — usłyszeliśmy<br />

jak corregidor krzyknął:<br />

— Do corrali! I za nimi!<br />

Corrale to ogrodzone place, na których trzyma się konie. Było ich w Trinidad kilka. Do<br />

nich pośpieszyli teraz ścigający, zamierzając jak najszybciej ruszyć konno śladami zbiegów.<br />

Byliśmy sami. Zwróciłem się znowu do więźnia, który ciągle jeszcze dyszał pod kolanem<br />

Pappermanna:<br />

— Wstań, chłopcze! I dobrze słuchaj, co ci powiem! Pappermann puścił go ostrożnie i<br />

pozwolił wstać. Mówiłem dalej:<br />

— Jeśli uczciwie odpowiesz na moje pytania, puszczę cię wolno!

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!