Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Shatterhand wzbudził w nich pragnienie usunięcia go spośród żyjących. Umknął im wtedy.<br />
Żyje do dzisiaj. Do dziś trwa jednak także jego nie odpokutowana wina. Zapomniał o niej.<br />
Sądził, że i oni zapomnieli. Odważył się przybyć do ich kraju i wejść na ścieżki, po których<br />
nie wolno mu chodzić. Tym samym wydał się w ręce swoich nieprzyjaciół. Stał się ich<br />
własnością. Musi umrzeć. Ponieważ jednak czasy pala męczarni już przeminęły, wodzowie<br />
chcą okazać swą szlachetność i litość. Chcą mu dać możliwość ratunku przed zasłużoną<br />
śmiercią. Chcą z nim walczyć. Przyszedłem go do tej walki zaprosić i wezwać. Jaka jest jego<br />
odpowiedź? Wstałem i powiedziałem:<br />
— Przeminęły już nie tylko czasy pala męczarni, ale i długich przemów. Moja odpowiedź<br />
będzie krótka. Nigdy nie byłem nieprzyjacielem żadnego czerwonego męża. Nie zasłużyłem<br />
ani na nienawiść, ani na śmierć. Ani nie chodzę po zakazanych ścieżkach, ani nie czuję się<br />
wydany w ręce nieprzyjaciół. Przeminęły czasy zabójstw, bijatyk i pojedynków. Zestarzałem<br />
się i nabrałem rozwagi. Potępiam każdy rozlew krwi. Jestem przeciwnikiem pojedynków...<br />
Serduszko dotknęła mnie ukradkiem i szepnęła do ucha:<br />
— Bardzo dobrze! Bądź mężczyzną!<br />
Możliwe to było tylko z tego względu, że stała tuż obok mnie. Mówiłem dalej:<br />
— Znając jednak sławę wodzów i szanując ich siwe włosy nie chciałbym obrazić ich<br />
odmową. Gotów więc jestem zmierzyć się z nimi.<br />
– Oszalałeś? — usłyszałem szept Serduszka. Głos zabrał ponownie Pida:<br />
— Old Shatterhand przeżył już wiele lat. Nigdy nie znał strachu. Niech jednak działa<br />
rozważnie! Warunki, jakie stawiają wodzowie są trudne i nieubłagane. Będzie on mógł<br />
postawić również swoje, ale nie może oczekiwać, że...<br />
— Nie stawiam żadnych warunków — przerwałem mu szybko. — Zgadzam się na<br />
wszystko, czego żądają wodzowie.<br />
Spojrzał na mnie niepewnie i zapytał:<br />
— Czy Old Shatterhand mówi poważnie, czy tylko żartuje?<br />
— Mówię poważnie.<br />
— A więc niech powie to jeszcze raz. Najpierw jednak niech usłyszy, czego żądają<br />
wodzowie. Bronią ma być strzelba... Old Shatterhand ma walczyć z każdym spośród czterech<br />
wodzów... O kolejności zadecyduje rzucenie losów... Strzelać będzie się na siedząco... Każdy<br />
odda jeden strzał... Przeciwnicy usiądą naprzeciw siebie w odległości tylko sześciu kroków...<br />
Pierwszy strzał należy zawsze do starszego... Drugi musi paść dokładnie minutę po<br />
pierwszym... Pojedynek trwać będzie do śmierci przeciwnika... Jeśli po czterech strzelaniach<br />
Old Shatterhand będzie jeszcze żył, pojedynek zacznie się na nowo... Oto warunki. Niech Old<br />
Shatterhand je rozważy!<br />
Po wymienieniu każdego z warunków Pida robił przerwę i przyglądał mi się badawczo, a<br />
nawet z pewną troską. Odpowiedziałem:<br />
— Już je rozważyłem! Kto daje sygnał do strzału?<br />
— Przewodniczący komitetu.<br />
— Jak długo trzeba czekać z drugim strzałem, jeśli nie pada pierwszy?<br />
— Nie pada? Wszyscy wodzowie starsi są od Old Shatterhanda, który nie ma jeszcze<br />
siedemdziesiąt lat. Żaden z nich nie będzie zwlekał z oddaniem strzału. Wystrzelą, jak tylko<br />
padnie komenda.<br />
— Tego nikt nie może w tej chwili powiedzieć. Widziałem już, jak dzieją się rzeczy<br />
uznawane przedtem za niemożliwe. Pytam więc: skoro każdy z wodzów ma pierwszy strzał,<br />
jak długo mam czekać ze swoim, jeśli mój przeciwnik będzie zwlekać?<br />
— Dokładnie minutę od chwili, kiedy powinien był paść!