10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

śluzy. Fala przeszła z takim impetem, że zalała wszystkich i groziła porwaniem ze sobą<br />

każdego, kto choćby na moment puściłby się skał. Zabrała zresztą ze sobą większe odłamki<br />

skalne i zgromadziła je nieco niżej tarasując drogę powrotną do doliny. Przez to zwalisko<br />

ledwie przeciekała, płynąca już normalnym strumieniem rzeczka. Indianom nie pozostawało<br />

więc nic innego jak iść dalej naprzód. Ci, którzy pobiegli z powrotem do doliny musieli<br />

zawrócić i dołączyć do swych towarzyszy. Droga w górę została również niemal całkowicie<br />

zasypana. Wojownicy znaleźli w zwalisku tylko jedną wąską szczelinę, którą należało<br />

najpierw ostrożnie zbadać. Podjęli się tego obaj czarownicy z największym trudem<br />

rozpaliwszy swoją mokrą pochodnię. Szczelina okazała się właściwym tropem, ale ledwie<br />

znaleźli się po drugiej stronie, rozległ się znowu huk i zadrżała ziemia. Czarownicy rzucili się<br />

naprzód w śmiertelnym przerażeniu. Wpadli na siebie, przewrócili nawzajem i nie władając<br />

już sobą w pełni usiedli w końcu w bezmyślnym osłupieniu. Tak ich też zastaliśmy.<br />

Z tej relacji jasno wynikało dla mnie, że na ratunek zasypanym można było przyjść tylko<br />

z naszej strony, a nie od strony Doliny Jaskini. Należało sprowadzić robotników z<br />

pochodniami, kilofami, łopatami i wszelkimi innymi potrzebnymi narzędziami. Zmusiliśmy<br />

czarowników do powstania i wyjścia z nami na zewnątrz, gdzie inżynierowi i jego ludziom<br />

udało się tymczasem przywrócić najniezbędniejsze oświetlenie. Wziąwszy obydwu<br />

czarowników pod ręce zaprowadziłem ich do ambony, na której uwięziony był Tangua ze<br />

swymi sprzymierzeńcami.<br />

— Uratowani! — krzyknął rozpoznając moich więźniów. — To ich przewodnicy! Jeżeli<br />

oni żyją, żyje także Pida!<br />

Nie odezwawszy się ani słowem wepchnąłem czarowników za kordon i oddaliłem się, by<br />

omówić dalszą akcję ratowniczą z Old Surehandem, któremu podlegali robotnicy. Ci ostatni<br />

zapomnieli już o swym wzburzeniu i chętnie zgodzili się podjąć pracę nad usuwaniem<br />

blokady. W tym przedsięwzięciu bardzo użyteczne okazało się światło elektryczne. Żarówki<br />

uczyniły zupełnie zbytecznymi, dające niewiele światła i kopcące pochodnie. Rozpoczęła się<br />

praca — ciężka i nie całkiem bezpieczna. Należało usunąć ogromne masy kamieni. Ile czasu<br />

mogło to potrwać — tego na razie nikt nie potrafił przewidzieć. Tatella-Sata zszedł raz do<br />

jaskini, aby zapoznać się z postępem robót. Głównie jednak pozostawał na swojej ambonie, z<br />

której mógł wszystko nadzorować. Najbardziej interesowały go rozmowy wrogich wodzów,<br />

którym mógł się stamtąd przysłuchiwać. Poświęcił na to wiele czasu i ciągle jeszcze słuchał z<br />

wielkim zajęciem. Dowiedział się nie tylko o wszystkich krętactwach, ale miał również<br />

sposobność zaobserwować wpływ, jaki katastrofa wywarła na tych ludziach.<br />

Serduszku praca paliła się w rękach. Wraz z Asztą, Kolmą Puszi i innymi<br />

czerwonoskórymi przyjaciółkami przygotowywała się na przyjęcie uwolnionych spod ziemi<br />

wojowników, z których wielu z pewnością musiało odnieść poważne obrażenia. Należało<br />

liczyć się nawet z wypadkami śmiertelnymi. Zaspokojenia domagał się również głód całego<br />

wrogiego wojska. Rzeczy do przemyślenia i do zrobienia było co niemiara. Również my,<br />

mężczyźni, nie mogliśmy sobie pozwolić na odpoczynek. Wprawdzie prac ratunkowych,<br />

spokojnie i pewnie posuwających się do przodu, przyspieszyć się nie dało, natomiast<br />

musieliśmy podjąć decyzje dotyczące dalszego losu czterech tysięcy mężczyzn, przede<br />

wszystkim ich schronienia i wyżywienia, a także, o ile to byłoby możliwe, przeobrażenia ich<br />

z naszych wrogów w przyjaciół. Owa przemiana zdawała się już zresztą stawać po części<br />

faktem, jeśli jeszcze nie w odniesieniu do zasypanych, to na pewno do znajdujących się na<br />

powierzchni niektórych naszych czołowych przeciwników. Poczyniłem to spostrzeżenie z<br />

radością podczas rozmowy z Old Surehandem i Apanaczką, których zastałem<br />

rozprawiających ze swymi synami. Moje pojawienie się przyjęte zostało początkowo z<br />

zakłopotaniem. Old Surehand opanował się jednak szybko i powiedział:<br />

— Dobrze, że możemy tutaj z tobą na osobności porozmawiać. Właśnie mówiliśmy o<br />

tym, czy nie jesteśmy ci winni jakichś przeprosin. Moim zdaniem, jesteśmy. Tobie i Tatella-

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!