10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

— Nie. .<br />

— Ale przecież uważasz zapadnięcie się sklepienia za możliwe!<br />

— Nie tylko za możliwe, ale nawet za całkiem prawdopodobne. Myślę jednak, że ani<br />

dziś, ani jutro jeszcze do nie dojdzie. Pochylenie musi się przedtem znacznie powiększyć. O<br />

tym wszystkim jednak nikomu ani słowa.<br />

— Nikomu?<br />

— Nikomu.<br />

— Nawet Tatella-Sacie?<br />

— Nawet jemu. Chcę sam pokierować tą sprawą. Ktokolwiek w nią wkroczy, będzie mi<br />

przeszkadzał, a może nawet wszystko popsuje.<br />

— Czy wiesz, co na siebie bierzesz.<br />

— Tak. Zgadzam się, że niemało. Ale sądzę, że dam sobie radę. Chodź, Serduszko! Na<br />

nas już czas. Nie mogę się spóźnić ani minuty na pojedynek.<br />

— I tu niestety nie jestem całkiem wolna od obaw — westchnęła.<br />

— A mogłabyś! Będziesz miała o wiele więcej powodów do śmiechu niż do przestrachu!<br />

Kiedy wróciliśmy do Twierdzy, Tatella-Sata przysłał nam wiadomość, że osobiście nas<br />

odprowadzi na plac walki. Również od wodzów przybył goniec z wieścią, że przyjadą do<br />

Twierdzy, aby towarzyszyć mi w drodze na pojedynek. Ja jednak poprosiłem ich, by tego nie<br />

czynili, gdyż sprawa nie jest warta takiego zachodu. Na pojedynek ubrać musiałem strój<br />

wodza. Naładowałem mój sztucer Henry'ego, choć nie spodziewałem się go użyć. Amuletów<br />

nie mogłem mieć przy sobie. Serduszko włożyła je do swojej torby podróżnej. Chciała usiąść<br />

na placu walki obok mnie i w ten sposób wziąć udział w pojedynku. Nie miałem nic<br />

przeciwko temu. O odpowiednim czasie wyszliśmy na dziedziniec, gdzie stały przygotowane<br />

przez Inczu-intę wierzchowce. Tu natknęliśmy się na Młodego Orła i Pappermanna, których<br />

nic nie odwiodłoby od tego, by stać się świadkami mego zwycięstwa, pojawił się też Tatella-<br />

Sata na swym białym mule, bez żadnego orszaku. Ruszyliśmy w drogę. Na przedzie<br />

czarownik, Serduszko i ja, z tyłu Młody Orzeł z Pappermannem.<br />

Już z Twierdzy widać było wyraźnie, że kroki wszystkich mieszkańców górnego i<br />

dolnego miasta kierowały się ku miejscu pojedynku. Otaczał je ogromny tłum, w który jednak<br />

nie dało się zaobserwować niedogodności, jakie normalnie towarzyszą większym<br />

zgromadzeniom tak zwanych "cywilizowanych" ludzi. Wszyscy byli już na miejscu Nie<br />

brakowało nikogo, w kim pojedynek wzbudził zainteresowanie. Przybywaliśmy jako ostatni.<br />

Moi przeciwnicy siedzieli gotowi do walki. Na nasz widok powstali, z wyjątkiem<br />

Tanguy, który nie mógł tego uczynić. Tatella-Sata usiadł dokładnie za mną zyskując przez to<br />

doskonały wgląd w twarze, czterech wodzów. Oświadczono mi, że przewodniczący komitetu<br />

wygłosi teraz mowę. Przemawiać mieli czterej wodzowie, a na końcu ja, po czym nastąpić<br />

miała walka. Słysząc to wyszedłem na środek i zawołałem tak głośno, by wszyscy mnie<br />

usłyszeli:<br />

— Old Shatterhand przyjechał walczyć, nie przemawiać. Kiedy niebezpieczeństwo jest<br />

blisko, tylko bojaźń szeroko otwiera usta, odwaga zaś milczy i działa. Nie rozmawiałem z<br />

Pidą o żadnych mowach. Godzę się tylko na to, co ustaliliśmy!<br />

Przewodniczący komitetu zareagował na to zamaszystym ruchem ręki, który miał<br />

zapewne na celu zaimponowanie widzom i zaczął:<br />

— Komitet postanowił, że mam wygłosić mowę, a każde postanowienie komitetu...<br />

— Zamilcz! — zagrzmiałem. — Postanowienia podjęte zostały między mną a Pidą! Wasz<br />

komitet dla mnie nie istnieje. Ledwie go toleruję. Przystałem tylko na to, że będziesz dawał<br />

komendę do strzału wodzom, a dokładnie minutę później — mnie. To wszystko, co ci wolno!<br />

— Nie stoję tutaj po to tylko...

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!