10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

teraz razem?<br />

— W tym stroju wodzowskim? — zapytała Serduszko.<br />

— Tak. Nie mam czasu jechać się przebrać do Twierdzy. Zdejmę tylko pióra. Zabierz je<br />

do domu. Sztucer również.<br />

— Pojadę może z tobą?<br />

— Tym razem nie, drogie dziecko. Chodzi o krótki, szybki rekonesans, który zbytnio by<br />

cię wyczerpał.<br />

— Czy to niebezpieczne?<br />

— Ani trochę.<br />

— A więc pozwalam ci jechać!<br />

Serduszko powiedziała to z taką powagą, że nieomal uwierzyłem, iż rzeczywiście<br />

udzielono mi pozwolenia. Oddawszy jej pióra, a sztucer Młodemu Orłowi i wymieniwszy<br />

kilka słów pożegnania z Tatella-Satą, skręciłem wraz z Pappermannem w mało uczęszczaną<br />

drogę wiodącą obok wodospadu ku kamieniołomom.<br />

Choć słońce dawno już zniknęło za masywem góry, nie zaczęło się jeszcze ściemniać.<br />

Galopując ostro skręciliśmy z doliny w boczny wąwóz. Ten poprowadził nas wzdłuż<br />

północnego podnóża Góry <strong>Winneto</strong>u ku rozmaitym urządzeniom, za pomocą których w tak<br />

bezwzględny sposób zadawano gwałt cudownym dziełom natury. Wyrobiska kamieniołomów<br />

robiły wrażenie niegojących się ran na ogromnym cielsku góry. Odpychająca w swych<br />

kształtach plątanina rusztowań, murów, stalowych lin i belek, która służyć miała przemianie<br />

naturalnych sił wodospadu w energię elektryczną, mogła wzbudzić tylko uczucie żalu i straty.<br />

Nie opodal stały brudne budynki stajenne otoczone dziesiątkami ciężkich wozów. Morderczo<br />

zgrzytała piła tartaku tnąca bezlitośnie strzeliste świerki. Nisko przy ziemi przycupnęły<br />

namioty z porwanych płócien i niewysokie baraki budowane tu i tam bez żadnego porządku.<br />

Pappermann wskazał na duży, długi budynek. — Oto kantyna — powiedział. —<br />

Właściciel jest prawdziwym olbrzymem. Nazywają go Darky 25 .<br />

— To przecież obelżywe słowo! — zauważyłem.<br />

— Przyzwyczajony jest do obelg. Nie bierze tego przezwiska nikomu za złe, ale poza tym<br />

to nieokrzesany i gwałtowny człowiek. Nie jest czystej krwi Indianinem. Mówią, że jego<br />

matka była Murzynką. Entersowie bardziej się z nim przyjaźnią.<br />

— A to dopiero! Dlaczego?<br />

— Dostarcza im informacji. To przywódca tutejszych robotników. Mówią, że cieszy się<br />

zaufaniem nawet niektórych wodzów. Na pewno wiadomo, że jest ulubieńcem członków<br />

komitetu. Podobno Evening i Paper przesiadują u niego całe noce przy butelce i kartach. Czy<br />

chce go pan zobaczyć?<br />

— Jeśli to byłoby możliwe...<br />

— Czemu nie? Za kilka minut zrobi się ciemno, a wtedy zaprowadzę pana tam, gdzie<br />

mają wstęp tylko jego najbardziej zaufani kamraci. Ale teraz nie dajmy się zauważyć!<br />

Pojedźmy na krótki spacer!<br />

Do tej pory znajdowaliśmy się pod osłoną krzewów, które kryły nas, pozwalając<br />

jednocześnie na dogodną obserwację okolicy. Pojechaliśmy dalej trzymając się tego ukrycia,<br />

ale nie po to, by badać teren, lecz by przeczekać czas dzielący nas jeszcze do zmroku. Nie<br />

trwało to długo. Szybko zaczęło się zmierzchać. Wkrótce zapadły niemal zupełne ciemności,<br />

bo był właśnie nów księżyca, a gwiazdy, po niedawnym zmierzchu, nie nabrały jeszcze<br />

blasku. Skierowaliśmy się ku dużemu barakowi. Wśród ostatnich zarośli zsiedliśmy z koni,<br />

uwiązaliśmy je i kazaliśmy się im położyć na ziemi. Potem ostrożnie zbliżyliśmy się do tylnej<br />

25 Darky (ang.) - Murzyn, czarnuch (pot.)

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!