10.09.2013 Views

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

Spadkobiercy Winneto..

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Serduszko siedziała przyciskając się do mnie. Czytałem jej półgłosem. Kiedy<br />

skończyłem, nic nie powiedziała. Objęła mnie tylko rękami, oparła głowę na moim ramieniu i<br />

płakała. Ja również milczałem. Minęła długa chwila. Potem pozbieraliśmy rękopisy do<br />

naczyń i przenieśliśmy do namiotów. List jednak zatrzymałem przy sobie.<br />

— Pokażesz go Młodemu Orłowi? — zapytała.<br />

Przed chwilą pomyślałem dokładnie to samo. Był to jeden z tych częstych i codziennych<br />

wypadków, kiedy dokładnie w tej samej chwili przychodzi nam do głowy ta sama myśl.<br />

— Tak, powinien go przeczytać i to jak najszybciej — odparłem.<br />

Podeszliśmy do niego. Wydawał się całkiem obojętny. Kiedy jednak, wraz z kilkoma<br />

słowami wyjaśnienia, wręczyłem mu list, jego twarz pojaśniała, jakby padł na nią promień<br />

słońca. Zerwał się na równe nogi i pochwyciwszy list powiedział:<br />

— Bardzo dziękuję, mister Burton! Proszę mi wierzyć, że wiem dobrze, co to znaczy<br />

otrzymać taki list i z takiej ręki!<br />

— Pokazuję ci go nie bez egoistycznego zamysłu — odparłem.<br />

— Powierzam mianowicie testament <strong>Winneto</strong>u twojej szczególnej ochronie. Nie mogę<br />

pozostawać bez przerwy w pobliżu namiotu. Proszę więc o czujność, ilekroć się sam stąd<br />

oddalę. Jak choćby teraz. Idę poszukać Zebulona Entersa.<br />

— A ja muszę się zająć pożywieniem dla ciała — oświadczyła Serduszko. — Spełnimy<br />

obietnicę, jaką daliśmy braciom; dzisiaj podamy łapy niedźwiedzie. Mam nadzieję, że z<br />

pomocą Pappermanna zdołam sobie z nimi poradzić.<br />

O Zebulonie pomyślałem nie tylko ze względu na własne bezpieczeństwo. Do tego, by<br />

nie tracić go z oczu bardziej jeszcze przynaglało mnie współczucie. Jego brat zdawał się być<br />

uratowany, teraz należało i jemu samemu przyjść na ratunek. Poszedłem jego śladami.<br />

Prowadziły w głąb lasu, ale nie w prostej linii jak ślady człowieka, który wie, dokąd idzie, ale<br />

raz w jedną stronę, raz w drugą, raz do przodu, raz do tyłu, jakby błądził po omacku. Raz po<br />

raz zatrzymywał się, jednak nie nieruchomo, a obracając się i kręcąc, jakby zagrożony był<br />

przez jakiegoś niewidzialnego stwora, przed którym musiał się nieustannie mieć na<br />

baczności. Tym niewidzialnym stworem były jego własne myśli.<br />

Obserwując uważnie ślady posuwałem się do przodu dość powoli. Wreszcie usłyszałem<br />

Zebulona, zanim jeszcze zdołałem go zobaczyć. Mówił coś bardzo głośno. Poszedłem w<br />

kierunku, który wskazał mi głos. Zebulon stał oparty o pień wysokiego buka. W pobliżu było<br />

sporo krzewów i za nimi się ukryłem. Zebulon zachowywał się tak, jakby miał przed sobą<br />

słuchaczy. Gestykulował, kiwał do nich głową. A oto, co mówił:<br />

— Żaden z was już nie żyje, żaden! My dwaj tylko zostaliśmy. Czy i my mamy pójść w<br />

wasze ślady? Hariman chce umrzeć, ale ja wolę żyć! Chcę wypełnić wolę ojca, aby i mnie,<br />

ostatniego, nie zamordował. Chcę wydać Old Shatterhanda, dostarczyć go komuś pod nóż!<br />

Chcę zniszczyć największego wroga ojca, aby samemu pozostać przy życiu. Ale czy uda mi<br />

się? Czy mi się to uda? Czy uda mi się?<br />

Przy tym potrójnym pytaniu obracał głową wokoło, jakby przed nim stali półkolem<br />

słuchacze. Zamilkł na chwilę jakby słuchając odpowiedzi, a potem mówił dalej:<br />

— Winna jest ta kobieta! Jej niebieskie oczy i dobroć wypisana na twarzy! Staje mi na<br />

drodze!<br />

Przyłożył złożone dłonie do ust i oświadczył tajemniczym szeptem:<br />

— To są niebieskie oczy naszej matki. Te kochane, dobre, niebieskie oczy, które tyle razy<br />

płakały, aż udręczone bólem serca, zamknęły się na zawsze! Czy dostrzegliście to<br />

podobieństwo? Toż to życzliwość i dobroć naszej matki! Bez wątpienia! Jak się uśmiecha!<br />

Jak prosi! Jak przebacza! Czy i te oczy mają płakać z mojego powodu? Czy tak wiele dobroci<br />

ma pójść na marne? Przemienić się w nienawiść i żądzę zemsty? Czy jestem w stanie do tego

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!