Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Spadkobiercy Winneto..
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
do siebie, że z uwagą śledził, co się wokół niego działo. Patrzył na mnie badawczo a z jego<br />
spojrzenia można było wywnioskować, że przeczuwa dalszy bieg wypadków.<br />
— A teraz po siodła! — rozkazał Howe.<br />
Rzucili się wszyscy do furtki a za nimi Pappermann. Po pewnej chwili ruszyłem i ja z<br />
miejsca obserwując moich przeciwników z odpowiedniej odległości. Powiadomili peonów o<br />
tym, co ma nastąpić. Peoni to słudzy stajenni, podwładni. Zwykle rekrutują się spośród<br />
Meksykanów najpośledniejszego stanu. Ci jednak na pewno byli jankesami i to, jak się<br />
zdawało, doświadczonymi; nie zaliczali się już zresztą do ludzi młodych, każdy z nich miał z<br />
pewnością ponad czterdzieści lat. Rozmawiając z “artystami“ zachowywali się nie jak słudzy,<br />
a przeciwnie - niczym ich panowie. To mnie zastanowiło. Kiepski kawał, którego miałem<br />
paść ofiarą, nie wzbudził jednak ich sprzeciwu, gdyż w końcu przyłączyli się do ogólnego<br />
śmiechu. Kiedy Howe ruszył z dwoma spośród nich w kierunku gniadoszy, trzeci zawołał za<br />
mną rozbawiony:<br />
— Jaka szkoda, że nie ma tu Zebulona i Harimana! Pękliby ze śmiechu.<br />
Nietrudno sobie wyobrazić, jak podziałały na mnie te imiona. Znowu Entersowie. Że o<br />
nich chodziło, nie miałem najmniejszych wątpliwości. Zgadzała się również kolejność, w<br />
jakiej wymieniono imiona. Zebulon na pierwszym miejscu. Pasował do tych ludzi o wiele<br />
bardziej niż Hariman i z pewnością cały ten kawał bardziej właśnie jemu by się podobał. Nie<br />
miałem jednak czasu więcej nad tym myśleć, bo oto stałem już przy siodłach i musiałem<br />
wybierać te, które mi się najbardziej podobały. Czy ich potrzebowałem nie było w tym<br />
momencie rzeczą najważniejszą, choć już wtedy wiązałem z nimi pewne plany, które<br />
zasadzały się wprawdzie na przypuszczeniach, ale potem rzeczywiście zostały zrealizowane.<br />
Wybrałem jedno siodło damskie i pięć najlepszych siodeł jeździeckich. O ile moje<br />
przypuszczenia okazałyby się słuszne, dwa spośród tych ostatnich miały być wymienione na<br />
juki.<br />
Od tej chwili stało się dla mnie jasne, że nasi współbiesiadnicy nie tylko nie są artystami,<br />
ale nie posiadają żadnego przyzwoitego rzemiosła. Zacząłem sobie niemal wyrzucać, że się<br />
przed nimi bez mała poniżałem, kiedy to właśnie im, kimkolwiek byli, brakowało odrobiny<br />
najpospolitszej inteligencji. Z faktu, że spośród dwudziestu siodeł potrafiłem wybrać pięć<br />
najlepszych, bez trudności powinni byli wywnioskować, iż nie jestem aż taką ofermą, za jaką<br />
mnie mają. Oni jednak byli ciągle na tyle ślepi, że jeden z peonów przyniósł mi jeszcze do<br />
przypięcia swoje wielkie ostrogi. Również na to z całym spokojem się zgodziłem.<br />
Pappermann osiodłał najpierw muły, a potem gniadosze. Konie dały się osiodłać, ale nie<br />
pozwalały nikomu zbliżyć się do nich z boku. Musiałem się przekonać, czy dotyczy to tylko<br />
lewej strony, z której normalnie się koni dosiada, czy również strony prawej. Próbowałem<br />
więc podejść do nich nieznacznie z prawej strony, ale zawsze odwracały się głową w moim<br />
kierunku. Również od tyłu nie można się było do nich zbliżyć, bo wszystkie trzy zaczęły<br />
niebezpiecznie wierzgać. Byłem już dostatecznie zorientowany. Przeskoczyć mur będzie o<br />
wiele łatwiej na ogierach niż na mułach, co do których nie wiedziałem jeszcze, czy są<br />
zwierzętami szkolonymi, czy tylko jucznymi.<br />
— A więc naprzód, mister Burton! — krzyknął na mnie Howe. — Czas zaczynać. Niech<br />
nam pan tylko pozwoli wrócić do ogrodu, skąd będziemy mieli lepszy widok!<br />
— Najpierw pomóżcie mi wsiąść! — poprosiłem podchodzących do muła.<br />
Mężczyźni posadzili mnie na grzbiecie, po czym śmiejąc się poszli pośpiesznie w stronę<br />
“ogrodu“. Peoni i Pappermann zostali na zewnątrz. Stary westman nie odstępował mnie na<br />
krok i skinąwszy do mnie po kryjomu głową dał mi do zrozumienia, że mogę na niego liczyć.<br />
Poprzez te wszystkie lata pozostał rozważnym i przezornym człowiekiem, jakiego niegdyś<br />
znałem.<br />
Muł ruszył z miejsca. Wyglądało na to, że idzie naprzód wyłącznie z własnej woli —