Szymon Rudnicki DziaÅalnoÅÄ polityczna polskich konserwatystów ...
Szymon Rudnicki DziaÅalnoÅÄ polityczna polskich konserwatystów ...
Szymon Rudnicki DziaÅalnoÅÄ polityczna polskich konserwatystów ...
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
14<br />
mowanej przez nich pozycji. Na dyskrym inację tow arzyską czy traktow a<br />
nie z „góry” skarżyli się często naw et tacy działacze konserw atyw ni, jak<br />
W. L. Jaw orski i J. B obrzyński36.<br />
Próbowało ziem iaństw o wytworzyć klim at wspólnoty nie tylko społecznej<br />
czy towarzyskiej, ale i rodzinnej, często nie bez podstaw. Szczególnie<br />
widoczne to było w w ypadku arystokracji czy bardziej znanych rodzin —<br />
zawsze można było znaleźć jakiś stopień pokrew ieństw a. W środowisku<br />
tym problem granic zaborowych nie isrtniał. Wywodziło się z Wielkopolski,<br />
studiowało w Krakowie, żeniło w Królestwie, na w akacje jechało się do<br />
cioci na Podole albo do przyjaciół w Wilnie. Radziwiłłowie, Lubomirscy,<br />
Czartoi-yscy i inni posiadali rodziny we wszystkich zaborach. Przyczyniało<br />
się to zarówno do ujednolicenia poglądów, jak i kultury.<br />
M ówiliśmy już o tym, że nie było to środowisko jednolite. Często więcej<br />
od walorów osobistych liczyło się pochodzenie i m ajątek. „Grono tak<br />
zwanego tow arzystw a — wspom ina Żółtowska — rządziło się przeważnie<br />
zasadami poczciwości i życzliwości. W tym licznym zespole osób, spotykających<br />
się praw ie ciągle, istniała równocześnie ogrom na skala odcieni i dziesięcioro<br />
Bożych przykazań nie było nigdy tak ściśle przestrzegane, jak<br />
pew ne przyw ileje i autorytety. Podział na arystokrację i osoby uprzyw ilejowane,<br />
a więc dopuszczone do ich bliższej znajomości uryw ał się gdzieś,<br />
gdzie jeszcze trw ało tak zwane towarzystwo, ale biada niepowołanym , którzy<br />
by chcieli przekroczyć ten niew idzialny krąg” 37. Tego typu stosunki<br />
rzutow ały również na form y polityczne obowiązujące w tym środowisku.<br />
„Jak wiadomo — pisał L. Chomiński — w «-towarzystwie« nie w ypada zbyt<br />
opornie trzym ać się swego zdania, bo to może zrazić współbiesiadników czy<br />
rozmówców w salonie ... I choć często zżymano się po cichu — ale wszyscy<br />
szukali złotego środka i kiwali głowam i na zgodę z tym i, którzy m ajątkiem ,<br />
urodzeniem , pokrew ieństw em czy daw ną zażyłością, sąsiedztwem, powinowactwem<br />
byli »swoimi«, bliskim i — reprezentantam i tego samego pochodzenia,<br />
środowiska i klasy społecznej” 38.<br />
36 Jaworski czyni to w diariuszu wielokrotnie. J. Bobrzyński, Zwierciadło,<br />
BJ 37/69 masz., s. 74—76; patrz także L. Broel-Plater, Dookoła wspomnień,<br />
Londyn b.r., s. 56.<br />
37 J. 2 ó 11 o w s k a, Inne czasy, inni ludzie, Londyn 1959, s. 203. „Przy galicyjskim<br />
rozwarstwieniu szlachty — gdzie Rostworowski z góry patrzył na Baworowskiego,<br />
Skarbek na Fredrę, a Lubomirscy, Sapiehowie, Potoccy czuli się na niebotycznych<br />
szczytach wobec wszystkich innych”, W. Meysztowicz, To co trwałe, Londyn<br />
1974, s. 104. Na to samo zjawisko zwracają również uwagę inni pamiętnikarze galicyjscy.<br />
K. Chłędowski, Pamiętnik, t. I, Kraków 1957, s. 207; A. Mycielski,<br />
Chwile czasu minionego, Kraków 1976, s. 72—73.<br />
38 L. Chomiński, Pamiętniki, BN, rkp. akc. 9736, t. IV, s. 28. „Wychowanie<br />
stanowe ma tę dobrą stronę, iż hamuje ostrość argumentów. W innych środowiskach<br />
rozszarpalibyśmy się na kawałki” — komentowała jeden z ostrych sporów politycznych<br />
J. Żółtowska, Dziennik, 28 XII 1921. Jeszcze inny aspekt tego zagadnienia<br />
ukazuje J. Włodek: „Przekonania i poglądy nie miały żadnego znaczenia w życiu towarzyskim,<br />
nie były przeszkodą, gdy trzeba było sąsiadowi weksel żyrować, czy też